Tęskniłam za Kiślowersum. I choć do tej pory moim niekwestionowanym ulubieńcem był mały, kichający Anioł w bamboszkach, to muszę przyznać, że zalęgła mu się poważna konkurencja, mianowicie sepleniący czort w szaliczku.
Kto czytał Dożywocie, Siłę niższą i Szaławiłę, odnajdzie to, co trzeba. Kto nie czytał – absolutnie nic mu nie będzie brakowało. Cud? Szatański wymysł? Kisiel.
Oda Kręciszewska jest lekarzem. Jest też wiłą. Mieszka w drewnianym domku na odludziu z kozą (!) i pieskiem. Wsparcia w razie czego udziela zaprzyjaźniony ogrodnik Roch Kusy, który jest płanetnikiem. I wcale tu nie żyją długo i szczęśliwie.
I jakkolwiek chichoty, parsknięcia i pomniejsze wycia wyrywają się z człowieka, to zdecydowanie Oczy Uroczne mniej do śmiechu, a bardziej do pomyślunku są.
Wieje bowiem grozą w okolicy drewnianego domku. Romantyczną. Taką XIX-wieczną. Czarno, upiornie i z dreszczem przestrachu. Nocą, lasem na stary cmentarz, do zapomnianej krypty albo nad staw… upiory i topielice, czarno i głucho…
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie…
Ale między rozrywkowymi dreszczykiem i chichotem musi się człowiek zastanowić jak Oda: Dlaczego ja? Dlaczego teraz? Dlaczego tutaj? A generalnie kim jestem i czego chcę, do czego dążę.
I bardzo mi się podobało, tylko, hmmm, jakby to powiedzieć?
MAŁO!
Ja rozumiem matka dzieciom, obiady, psy na spacer itp, itd. Nic mnie to nie obchodzi!
Siada Ałtorka, odwala Remigiusza i za dwa tygodnie puszcza nową książkę! I nie ma, że się nie da!
Albo anioła albo czorta do roboty zagonić! Alleluja i do pszszszodu!
Tytuł: Oczy Uroczne
A(ł)utorka: Marta Kisiel
Wydawnictwo: Uroboros
Moja ocena 10/10
(absolutnie nieobiektywna ocena – nie czytuję fantasy, grozy, horrorów i już! Kocham tylko Kiśla!)
Przekonałaś mnie ? Wpada na niekończącą się listę „do przeczytania” ?
Słusznie! I na początek kolejki!