Gdy korporacyjny trybik opuszcza ze zgrzytem swoją maszynę i idzie szukać szczęścia, a raczej środków do życia, gdzie indziej, to może się ułożyć rozmaicie. Dobrze, źle, ciekawie…
Dominika właśnie rzuciła pracę, gdy okazało się, że zakwalifikowała się na wymarzony kurs pisarski. Prozaiczny problem – pieniądze – w obliczu nowo nabytego bezrobocia, urasta do potężnej rangi. Prosić o pomoc, unosić się honorem? Zrezygnować z marzeń?
Do kompletu otwierających się możliwości dołączą: potencjalnie atrakcyjny facet, odkrywanie rodzinnych tajemnic, zrywanie relacji i ich budowanie od nowa. Każdy koniec jest początkiem. A jak się coś zaczyna, to nigdy nie wiadomo jak się skończy. A jak się czegoś nie wie, to nie należy osądzać. Bo można się zdziwić!
Do tej pory nad książkami Autorki prychałam, parskałam oraz wyłam. Ze śmiechu. Oraz wypatrywałam trupa. Albo kilku. Ponieważ Małgorzata Starosta dotychczas serwowała nam po pierwsze kryminały, po drugie ironiczne.
Tym razem śmiałam się również, ale też wściekałam, wzdychałam, warczałam oraz… szkliły mi się oczy. No dobra, polały się też łzy.
Z jednej strony historia Dominiki, to historia obyczajowa, jakich wiele. Trzy pokolenia kobiet, trudne relacje, tajemnice, rozłąki, w tle faceci przystojni i nie bardzo, wspaniali i wręcz przeciwnie, motyle w brzuchu i zgrzyt zębów, aż iskry idą. I tajemnice świata pisarskiego, wydawniczego, książkowego w tle. Ulżyło mi, że nigdy nie miałam ambicji pisarskich! Ale jak to jest skomponowane i napisane!
Wciągnęłam za jednym zamachem, napawając się klimatem, osobowościami bohaterek, wspaniałym językiem. Pokochałam bezwarunkowo babcię Eleonorę i Aśkę. Ale one są niebywale łatwe do pokochania – jak to babcie i Aśki?.
Domi jako pełnokrwista pierwszoplanowa bohaterka budzi wszystkie uczucia, tu ją się lubi, tam z podziwu człowiek wyjść nie może, co ona sobie myśli. Tu chce się ją przytulić, za chwilę nią potrząsnąć. Jest ludzka. Prawdziwa.
Postać Lucyny z jej niejednoznacznością i powolnym odkrywaniem historii, jest napisana niesamowicie. Jak w 250 stron zmienić całkowicie stosunek czytelnika do bohaterki? O! Właśnie tak!
I te wszystkie cudowne baby wspaniale dyskutują, kłócą, godzą, foszą na siebie, wyzłośliwiają, więc oprócz pocenia się oczu, gęba się śmieje również. Dialogi są po prostu mistrzowskie! Bardzo starostowe! (starościane?)
A oprócz tego ta historia rodzinna, motywy, relacje i podejmowane decyzje dają do myślenia. Tak na serio.
No i najważniejsze w powieści obyczajowej! Czy tu jest happy end? A! To zależy! Co dla kogo i jak! Ale na pewno obłędnie pachnie cynamonem!
Przeczytajcie koniecznie obyczajową Starostę!
Bardzo ją Wam polecam!
Tytuł: Cynamonowe gwiazdy
Autorka: Małgorzata Starosta
Wydawnictwo Mięta
Moja ocena: 8/10
PS. Zapomniałam, dedykacje Gosi są równie boskie, co jej książki! Dziękuję!