Close

„Osada” – Michał Śmielak

Parafrazując klasyka można powiedzieć: „Rok 1978 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia.”

Grudzień 1978 roku. Im bliżej końca roku tym zimno, zimniej, lodowato. Ciężka zima powoli ogarnia niewielką osadę w Karkonoszach. Na ludziach żyjących w górach pierwsze oznaki nadchodzącego kataklizmu nie sprawiały zbyt wielkiego wrażenia. Zima – jak zima. Śnieg – zasypie, zawsze na parę dni zasypuje. Nie ma prądu – pewnie gdzieś linię zerwało, za parę dni naprawią. W odludnej osadzie żyje się niełatwo, ale ludzie trzymają się razem i wspierają gdy potrzeba. Nadchodzą święta, trzeba gotować, piec, choinki stroić. Dziadkowie opowiadają dzieciakom straszne historie przed spaniem. Babki lepią pierogi, matki pieką ciasta i z powodu braku prądu leją świece z sąsiadkami. Dawno niewidziany stryjek spędza święta z rodziną.

A w Wigilię, wszyscy razem pojadą autobusem na pasterkę do kościoła w sąsiedniej wsi.

Śnieg zaczął padać.

I padał w czasie drogi do Wnyk, do kościoła Jezusa Mściwego.

Padał w czasie pasterki.

Padał, gdy wierni po mszy, w radosnych nastrojach, składali sobie życzenia i śpiewali kolędy.

Padał, gdy autobus zaczął toczyć się do Osady. Śliska jezdnia, ogromne zaspy. Poślizg, zsunięcie do rowu. To cud, że nikomu się nic nie stało. Wszyscy pasażerowie wyszli bez szwanku, a potem zwartą zorganizowaną grupą dotarli do swojej wsi.

A śnieg padał…

Rano się okazało, że w domu nie ma jednej z nastolatek. Potem, że straszne legendy i opowieści przywiezione kiedyś przez przesiedleńców, opowiadane dzieciom przez dziadków, mogą mieć szczyptę prawdy w sobie.

A śnieg nadal padał.

Śmielak jak nikt, umie w nastrój. Przez te dwa wieczory, w które czytałam Osadę, zmarzłam jak nigdy. Wypiłam trzy wiadra gorącej herbaty, na nogach miałam zimowe skarpety, na sobie gruby dres. I jeszcze koc.

I szczękałam zębami. Serio. Gdy podnosiłam głowę dziwiło mnie, że za oknem nie jest biało, nie szaleje śnieżyca.

Tajemnicza historia z tamtej zimy, sprawa kryminalna, która niby wtedy została rozwiązana, ale ciągle nie daje spokoju. Wtedy pod zwałami śniegu i w okowach mrozu, w odciętej od świata na wiele dni osadzie, mordercy szukał młody milicjant Janek, który przyjechał do rodziny na święta. Teraz po latach sprawę postanowił zbadać jeszcze raz wydział Archiwum X policji. A emerytowany śledczy Jan Ryś ma ich wprowadzić w tajniki swego dziwnego śledztwa. I jak to się skończy?

Jak to jest napisane! Jak poprowadzona jest ta zagadka! Moi drodzy! Nie sposób się oderwać, nawet gdy nie czytasz, głowa pozostaje w osadzie, w zimę stulecia.

Świetnie odmalowani bohaterowie, o rozmaitych charakterach, z wyraźnymi różnicami pokoleniowymi w podejściu do życia. Znakomicie oddany klimat końcówki lat siedemdziesiątych, gdy nic nie było, ale jakoś trzeba było sobie radzić. Pomagać sąsiadom, wiedząc, że oni pomogą w potrzebie. I ta siła wspólnoty. Czasem przerażająca.

Język inny wtedy, inny teraz, niuanse życia codziennego, wspomnienia i teraźniejszość.

I to rozwiązanie!

Dobrze, że recenzje piszę a nie mówię. Bo teraz mówić nie mogę. Odebrało mi głos i zgubiłam szczękę. Jestem zachwycona!

Czytajcie „Osadę”!

To jest rewelacyjna książka, żeby ją sobie darowywać pod choinkę i czytać w święta! Oby były białe!

Tytuł: Osada

Autor: Michał Śmielak

Wydawnictwo: Skarpa Warszawska

Moja ocena: 9/10

1 thought on “„Osada” – Michał Śmielak

Leave a Reply

Your email address will not be published.

© 2024 Co Aśka przeczytała... | WordPress Theme: Annina Free by CrestaProject.