Pamiętam wrażenie jakie zrobił na mnie w dzieciństwie serial Shogun. Japonia i zwyczaje jej mieszkańców były tak egzotyczne, inne i nieporównywalne do niczego. Nie wiedziałam, że kanwą serialu była książka. Aż do teraz.
Teraz wpadłam w ten egzotyczny świat i nie mogłam go opuścić.
Na przełomie XVI i XVII wieku angielski pilot, holenderskiego statku, po przemierzeniu połowy świata, ląduje w Japonii.
Japonii, która znajdując się w strefie wpływów hiszpański-portugalskich nigdy innych europejczyków nie widziała.
John Blackthorne nigdy nie widział Japonii.
Jego zaskakuje wszystko co mówią i robią oni. Ich zaskakuje on.
Wzięty do niewoli, dzięki swojej wiedzy, sprytowi, znajomości ówczesnego świata, techniki i języków szybko staje się faworytem jednego z członków Rady Regencyjnej, pana Toranagi.
Pan Toranaga widzi w dziwnym barbarzyńcy źródło wiedzy dotąd w Japonii nie znanej. A w tej wiedzy widzi swoją siłę.
Zderzenie kultur jest tu przedstawione w tak fascynujący sposób, że trudno się odrywać od lektury.
Europejczycy traktujący Japończyków z góry, jednocześnie sami są zacofani i rzeczywiście barbarzyńscy. John jest oszołomiony wielkością Osaki, potęgą twierdzy, wielkością zamku. Podziwia geniusz i kunszt architektoniczny i system fos, murów i umocnień. Wydaje mu się on nie do zdobycia. Za moment uświadamia sobie absolutny brak dział i artylerii. W jego świecie nie ma takich zamków. Ale są armaty.
Japończycy są blisko natury, nie jedzą mięsa, piją mało i słabego alkoholu, często się kąpią. Dla Europejczyka to niepojęte. Europejczyk je mięso, żłopie alkohol, unika szkodliwych kąpieli. Japończykom w głowach się to nie mieści.
Jednocześnie Europejczyka zadziwia poziom ich poczucia obowiązku, honoru i poszanowania tradycji w połączeniu z traktowaniem śmierci jako elementu życia. Po prostu się umiera i już. Od honorowego wyjścia z sytuacji dla samurajów, po eksterminację całej wioski jeżeli nie spełni się jakieś (niezależne od mieszkańców) z założeń jej pana.
I nie wynika to z braku szacunku dla ludzkiego życia. Honor rodu stoi wyżej.
Europejczyk, dodatkowo z chrześcijańską podbudową moralną zabije w walce wręcz drugiego człowieka albo za pomocą urządzeń technicznych armię ludzi (mimo: nie zabijaj), ale nie popełni samobójstwa. Japończycy mają kodeks honorowy. Strzelanie z muszkietu jest niehonorowe. Odebranie sobie życia jest honorem i zaszczytem. Należy mieć ma to pozwolenie.
Niepojęte.
Niepojęte teraz, a jak musiało szokować siedemnastowiecznych odpowiedników Johna Blackthorna! A Shogun właśnie na rzeczywistej historii żeglarza Williama Adamsa jest oparty.
Rewelacyjna panorama Japonii, jej krajobrazy, miasta i wioski, zwyczaje, historia, ludzie. Uczucia. Miłość, nienawiść, zazdrość, żądza władzy, pycha i chciwość. Obowiązek i honor. A jednocześnie świetna powieść przygodowa. I historyczna. Ogrom wiedzy jaka wniknęła do mojej głowy mnie zaskakuje.
A całość napisana bajecznym, bogatym, obrazowym językiem. Nie można się oderwać, nie sposób myśleć o czymś innym. Potężne tomiszcze (1200 stron) najpierw poraża ogromem, a potem wciąga i pochłania totalnie. James Clavell pisał rewelacyjnie!
Dzięki Basiu! Za te kilka dni w innym świecie!
A teraz przeniosę się do Hongkongu. Tai Pan.
Tytuł: Shogun
Autor: James Clavell
Wydawnictwo: vis-a-vis etiuda
Moja ocena: 10/10