
Lektura książek Malwiny Ferenz i jej obrazy Wrocławia obudziły we mnie potrzebę dowiedzenia się więcej o tzw. Ziemiach Odzyskanych, ludziach wysiedlonych i osiedlonych, ich dobytku utraconym i uzyskanym.
„Poniemieckie” Karoliny Kuszyk ten apetyt nieco zaspokoiły, ale i zachęciły do sięgania po kolejne pozycje o terenach, które noszą to miano („Odrzania” Zbigniewa Rokity już czeka).
W tej książce znalazłam wiele historii ludzi, miejsc, przedmiotów, ale i emocji, które gotowały się tu po zakończeniu II wojny światowej.
Historii opowiedzianych bardzo osobiście, bo autorka przytacza słowa osób związanych z miejscami i rzeczami, często przez pryzmat wspomnień własnej rodziny. To też ich miejsca, ich rzeczy. A że czasem opowieść jest o tym, co nam odebrano, a czasem o tym co nam „darowano”, to nie odbiera narosłych emocji. Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Te punkty tu się mieszają, po osiemdziesięciu latach ciągle żal wyziera ze wspomnień, i jednych, i drugich. Tych wysiedlonych, i tych osiedlonych. Pamiętajmy, że to co jedni stracili, nie jest tym, co drudzy wprost zyskali. Rachunek powinien uwzględnić prowizję przetaczających się zwycięskich wojsk, cwanych i sprytnych szabrowiczów, i to co „zyskujący poniemieckie” stracili gdzieś tam indziej, stracili rzeczowo i emocjonalnie.
Znakomity reportaż, który mimo tych przytoczonych osobistych historii, nie staje po żadnej ze stron, nikt tu nie jest lepszy ani gorszy. Są po prostu ludzie, miejsca i przedmioty, po których walec historii przejechał z impetem, przeprowadzając eksperyment nigdy i nigdzie indziej nie dokonywany w takiej skali.
Polecam!
Tytuł: „Poniemieckie”
Autorka: Karolina Kuszyk
Seria: Sulina
Wydawnictwo Czarne
Moja ocena: 9/10
