Od jakiegoś czasu już zbierałam się do przeczytania trylogii Krzysztofa Bochusa z radcą Abellem.
Intrygowały mnie opisy i recenzje zwracające uwagę na mroczną i duszną atmosferę, odniesienie zagadki do zdarzeń z przeszłości i tajemniczych lochów, krypt i dzieł sztuki.
I wszystko to w „Czarnym manuskrypcie” znalazłam. Krwisty kryminał obudowany aurą tajemnicy wprost z XIV i XV wieku. Brutalna zbrodnia w latach 30-tych, której źródłem są nawet nie tyle wydarzenia, co historie z głębokiego średniowiecza i ich ewentualny odbiór współcześnie.
Ceglane mury zamków w Malborku i Kwidzyniu, pnące się strzeliście w górę, budzą podziw i szacunek dla średniowiecznych budowniczych. Ponure lochy i podziemne korytarze i biblioteki pod katedrą w Kwidzyniu powodują dreszcze na plecach. A do tego zakurzone księgi, tajne skrytki, nieczytelne manuskrypty.
Mistrzowie krzyżaccy, nawiedzone mistyczki, proboszcz z ambicjami odbudowy wielkości Zakonu, i jego podwładni z ich własnymi, przyziemnymi tajemnicami.
I bezsensowne rojenia i złudzenia, napędzające do niejednej zbrodni zdawałoby się rozsądnych i przyzwoitych ludzi.
„Czarny manuskrypt” to taki kryminalny Pan Samochodzik dla dorosłych. Dwa krwawe zabójstwa okraszone są osobą sprytnego i znakomicie sobie radzącego we wszelkich okolicznościach radcy Abella, wspieranego przez radcę Vranitzkiego i wachmistrza Kukulkę. Pojawia się również piękna, kusząca kobieta. No i tajemnice, dzieła sztuki, zabytki i Krzyżacy.
Świetne!
Biegnę po „Martwy błękit”
Tytuł: Czarny Manuskrypt
Autor: Krzysztof Bochus
Wydawnictwo: Muza
Moja ocena: 8/10