
W czasie zeszłorocznych wakacji sięgnęłam po pierwszy tom cyklu „Garnet” pod tytułem „Droga”.
Urlop, słońce, potrzebna była lekka i niewymagająca lektura.
I tak było. Pełna emocji i trzymających w napięciu wydarzeń, przeprawa dwóch dziewiętnastowiecznych panienek przez dziką wciąż Amerykę bardzo mi się spodobała. Ale potem wpadły inne książki, ja nabrałam (nie wiem czemu) przekonania, że Garnet to będzie romans, i tak odkładałam kontynuowanie serii.
Tydzień temu wyjechałam na czterodniowy (!) urlop. W samolocie odpaliłam na czytniku „Garnet. Cel” (#2) i poszłoooo! 7 dni, sześć tomów. Każdy tom był trochę inny, każdy kładł nacisk na co innego, trafiało się więcej romansu, trafiało więcej przygody. Ale przede wszystkim był to ogrom wiedzy, emocji i przeżyć.
W siedmiu tomach mamy „zamkniętą” w pewien sposób, historię dwóch sióstr, angielskich arystokratek, którym życie nieoczekiwanie wywróciło się do góry nogami. Z londyńskich salonów, eleganckich plotkarskich herbatek i pełnej obsługi, po dramatycznej podróży przez dziką Amerykę, dość szybko przeszły do ciężkiej pracy w trudnych warunkach. Poznały ludzi o zupełnie innych charakterach i wyznawanych wartościach, same przeszły spektakularne zmiany i pokochały swój nowy dom, małe miasteczko na szczycie góry w Montanie.
Pamiętam jak po przeczytaniu pierwszej części, z entuzjazmem pisałam „Bridgertonówny jadą do Yellowstone”. I trochę jest to taka historia. Z dwóch stron zamknięta klamrą dramatycznych podróży.
Ale w przygodowo-romantyczne losy dziewcząt autorka wplotła całe mnóstwo historii, miejsc i ludzi, którzy tam żyli i prawdziwe Garnet tworzyli. W każdym z tomów w posłowiu odsłaniała co faktycznie się wydarzyło, które miejsca były (a nawet są nadal) prawdziwe. Bo Garnet Ghost Town istnieje. Prawdziwa osada górników z czasów gorączki złota. Koleje losów miasteczka toczyły się tak, jak to dzieje się w tle historii dwóch angielskich sióstr.



Inny ważny temat uwypuklony w tej serii to prawa kobiet na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Arystokratyczna, sztywna do bólu Anglia, w której kobieta w ramach targowiska próżności trafia z rąk despotycznego ojca, w ręce męża, o którym wie, że to „dobra partia” i „odpowiedni status i majątek”. Dziewczęta wychowywane bez wykształcenia, wiedzy o świecie i prawda do podejmowania decyzji. Świat podziałów klasowych i braku perspektyw dla klas niższych.
I w kontraście do niej, Ameryka, kraj wolności. Tylko wolność znów kończy się na płci. Kobieta może być żoną, czyli darmową kucharką, praczką, sprzątaczką, i wiecznym inkubatorem do produkcji kolejnych rąk do pracy. Nie może mieć własności, nie ma pełnego prawa do decydowania o sobie…
To jest wolność?
Aby móc decydować o sobie, trzeba mieć szczęście do ludzi, pieniądze i charakterek.
Kobiety i dziewczęta w Ameryce muszą walczyć o swoje podstępem, najlepiej pozwalając myśleć mężczyźnie, że jest nieomylnym panem i władcą. Za nic w świecie nie można wykazać się wiedzą i umiejętnościami.
Hej, to zupełnie jak w Anglii?
O! I współcześnie, tu i teraz, przecież ciągle w wielu przypadkach tak jest. Świat się niby zmienił, a ludzka mentalność często nadal tkwi w XIX wieku.



Kolejna sprawa pokazana w tle, to sposób w jaki kraj wolności i jego rządy traktowały rdzenną ludność. Zamykanie w rezerwatach, całkowite pozbawianie wszelkich praw, odbieranie dzieci. Skazywanie na wyniszczenie. Niby wszystko to wiemy, od lat w kulturze i mediach pokazywana jest tragiczna historia plemion Ameryki i zniszczenia ich świata i kradzieży ziemi i życia. Ale ciągle należy o tym przypominać! I właśnie tu, w serii „Garnet” autorka zwraca naszą uwagę na ten okrutny fragment historii.
Rasizm i całkowity brak tolerancji dla jakiejkolwiek inności. Tak było na przełomie XIX i XX wieku, ale czy nie trwa to nadal? Wszędzie?
Co jeszcze? Historia gorączki złota, rozwoju i upadku miejscowości zbudowanych tylko w związku z jego wydobyciem, potem zmiany wymuszane przez wyeksploatowanie złóż. Hodowla bydła, owiec, rozwój przemysłu, imigracja z Europy zmieniająca rynek pracy i przemysł w Stanach. I wreszcie historia medycyny. I wiele innych spraw, rozterek rodzinnych, problemów psychologicznych, rozwojowych, budzących potrzebę przemyślenia. Tam się tyle dzieje!

I co, wszystko to w babskim romansidle?
No więc głośno PROTESTUJĘ! „Garnet” nie jest babskim romansidłem. Jest wielowątkowym westernem, chyba pierwszy raz opowiadanym z punktu widzenia kobiet. Obraz Dzikiego Zachodu oczami bohaterek jawi się zupełnie inaczej, niż ten znany z historii pokazywanych przez mężczyzn.
I warto ten punkt widzenia poznać!
Na dodatek, to ciągłe odbicie współczesnej rzeczywistości w tych brązowych, wypalonych barwach westernu.
Fantastyczną robotę robi tu umiejętność snucia opowieści, barwny język, sugestywne budowanie emocji, wielowymiarowe postaci, obrazowość opisów przyrody, miast, techniki. No i ten research! Ta wiedza wpleciona we wciągającą historię! Chapeau bas!
I oczywiście fenomenalne cliffhangery kończące każdy z tomów! Butlę whiskey temu kto po zakończeniu jednego, nie miał absolutnej potrzeby sięgnięcia po kolejny!
Seria z tomu na tom rozwijała się wspaniale, nie ukrywam, że ogromną frajdą byłaby kontynuacja, swego rodzaju saga. Jedni bohaterowie wycofują się, przemijają, historie kolejnych wychodzą na pierwszy plan.
Może Autorka zrobi czytelnikom frajdę i opowie nam losy innych członków rodziny. Rozwój rancz czy innych biznesów, kolejnych zmian zachodzących w Montanie. Znów widziane oczami kobiet!
Gorąco polecam cykl „Garnet”!
Czytajcie!
I koniecznie dajcie znać jak Wasze wrażenia.
Tytuł: Garnet
#1 Droga
#2 Cel
#3 Wybór
#4 Rozstanie
#5 Kara
#6 Szansa
#7 Strata
Autorka: Karolina Wójciak
Wydawnictwo: KW Publishing House
Moja ocena: 9/10

