Przeczytałam opis i kilka recenzji, no szał po prostu, uśmieję się jak norka.
Dwie siostry, diametralnie różne na wspólnych wakacjach na obozie przetrwania w stylu wikingów. No nie, że brzmi nieźle?
Ale niestety, próbowałam gdzieś do 30%. Ani razu nawet się nie uśmiechnęłam.
Siostra uporządkowana jest po prostu denna. Zarazem naiwna i zadufana we własnym zorganizowaniu, dająca się wykorzystywać przez pasożytującego męża-lenia. Chowająca i tłamsząca uczucia w imię obowiązkowości. Druga niby uczuciowa ale chaotyczna.
Obie niesympatyczne i beznadziejne. Opis konferencji stomatologicznej odpowiada tysiącom żenujących, standardowych relacji z tego typu imprez. Ohyyyydaaaa.
Pomysł z wyjazdem na obóz przetrwania – może i fajny, ale wszystko ma swoje granice. A facetów w koczkach i haremkach po prostu nie trawię. No nie i już. Tak jak błota, robali i spania w lesie.
Żeby to chociaż było śmieszne.
A było smętne i nudne.
Rzucam przy 30%.
Tytuł: Nie ma mowy
Autor: Helen Russell
Wydawnictwo: Burda Książki
Moja ocena: 1/10