Zacznę od powtórzenia, czemu tak późno zaczęłam przygodę z Chmielarzem?!
Komisarz Mortka w ramach karnej zsyłki nudzi się w małym, spokojnym mieście w Karkonoszach. Nudzi się jak mops, bo w takich miejscach jedyne problemy to bójka po pijaku albo skargi na Cyganów. Żadnych poważnych przestępstw.
Ale któregoś dnia znika mała dziewczynka. Rodzina jest może nieco dysfunkcyjna, ale jednak matka się martwi i zgłasza zaginięcie.
Poszukiwania nabierają mocy gdy Mortka dowiaduje się, że niedawno zaginęła inna dziewczynka w podobnym wieku. Tamtej nikt nie szukał bo jest Romką.
I w miarę szybko policja zatrzymuje podejrzanego, który ochoczo przyznaje się do porwania, zgwałcenia i zamordowania obu.
A jeszcze szybciej okazuje się, że wcale tego nie zrobił….
A sprawa gmatwa się coraz bardziej, jedna z zaginionych dziewczynek odnajduje się żywa ale w makabrycznych okolicznościach a ilość wątków wokół rośnie w zastraszającym tempie. Lokalne animozje do społeczności Romów nie ułatwiają prowadzenia śledztwa. Podejrzani wydają się po kolei prawie wszyscy.
Prawie.
„Farma lalek” trzyma w nieprawdopodobnym napięciu. Poszlaki plączą się, podejrzani, świadkowie, ofiary, znajomi, koledzy, istny taniec nieoczywistych postaci wokół. Kto, do cholery, jest dobry? Kto zły?
Miał sobie Mortka na spokojnie poukładać w głowie, co robić z życiem, z policją, z rodziną…
Nie bardzo się udało. Małe miasta potrafią być równie makabryczne jak stolica.
Kolejna świetna książka, którą polecam!
A ja lecę sprawdzić co się zdarzy Jakubowi w „Przejęciu”!
Tytuł: Farma lalek
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Czarne
Moja ocena 8/10