Moi drodzy, obyśmy tylko takie debiuty kryminalne na czytelniczej drodze spotykali.
Skoro debiut, to nie wiadomo czego się spodziewać, skoro akcja osadzona we wczesnym PRL-u to bohaterowie mogą być odpychający, a język sztucznie uwspółcześniony, i co za tym idzie niepasujący do tła. Albo przeciwnie, tak bardzo w duchu epoki, że dziwny i niezrozumiały.
Ale nie, nic złego się tu nie zdarzyło. Wręcz przeciwnie.
W 1957 roku, w Szczecinie, rozprzestrzenia się tajemnicza choroba, która w błyskawicznym tempie doprowadza do śmierci. Jej dziwne objawy i postawiona przez lekarzy hipoteza pochodzenia sprawiają, że w Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej powołany zostaje zespół do przeprowadzenia dochodzenia w tej sprawie. I im głębiej członkowie zespołu grzebią w wątkach i śladach prowadzących do makabrycznych wniosków, tym bardziej sprawa zaczyna być mroczna. Co działo się w Szczecinie zaraz po zakończeniu wojny, jaki związek z obecnymi zdarzeniami ma głośna sprawa Rzeźnika z Niebuszewa?
Fakty są tu oplecione fikcją w znakomity sposób, to co niewiarygodne, staje się wręcz prawdziwe. Powojenny Szczecin jest zniszczony, zrujnowany i brzydki. Ludność nastawiona do siebie niechętnie, podejrzliwie i wrogo. Pionierzy przesiedleni ze wschodu ciągle żyją w pewnej tymczasowości i braku zakorzenienia. Partyjne szychy, esbecy i milicjanci zarazem napawają się władzą i drżą przed jej utratą, powiązania, szantażyki i relacje stanowią o ich „być albo nie być” teraz i w przyszłości. Opisy zarówno miasta, jak i jego mieszkańców, drobiazgowe i bardzo realistyczne, budzą podziw dla wiedzy i pracy wykonanej przez Autora.
A zagadka? Jej zawikłanie i rozwiązanie! Jak bardzo nie lubię brutalności i krwawych scen, to przyznaję, że mają tu swoje uzasadnienie. Czytałam z przerażeniem i fascynacją. Uwierzyłam w każde słowo i zęby mi zgrzytały, zarazem ze strachu, jak i z obrzydzenia. Jest makabra, ale ma uzasadnienie w zawiłościach sprawy. Nie ma w niej przesady, nie ma krwi dla samej krwi.
Bohaterowie pierwszoplanowi stanowią tak zróżnicowaną grupę, że ich zgranie i współpraca są niesamowite. Jedni budzą sympatię, inni niechęć, ale wszyscy są fachowcami i rozwiązanie zagadki stanowi dla nich priorytet.
Język jest zarazem pełen wyrażeń z głębokiego PRL-u, ale nie męczy nadmiarem tylko właściwie oddaje klimat tamtych lat, wplecione regionalizmy mają uzasadnienie w historii bohaterów, opisy są szczegółowe ale nie nudzą. Wszystko jest wyważone w punkt.
Polecam „Kozła” i za chwilę wrzucę recenzję kolejnej książki autora „Szóstki”, która znakomicie utrzymała poziom tego debiutu.
Tytuł: Kozioł
Cykl: Unge Galant
Autor: Przemysław Kowalewski
Wydawnictwo: Filia
Moja ocena: 8/10