Z ogromną przykrością pisałam tę opinię. Na dodatek znowu czuję się jakimś dziwolągiem, bo jak do tej pory nie znalazłam żadnej innej negatywnej. No cóż, ostrzegam, „Kwestia ceny” nie przypadła mi do gustu.
Zofia Lorenz, profesorka historii sztuki, specjalistka od poszukiwania i odnajdywania zaginionych dzieł sztuki, traci pracę. Jednocześnie jej mąż, marszand Karol Boznański, od jakiegoś czasu traci pamięć. Potencjalne eksperymentalne leczenie jest kosztowne. Zatem Zofia zgadza się na udział w dziwnej wyprawie. Ma być krótka ale niesłychanie opłacalna.
I co tam się potem nie dzieje. Sachalin, Paryż i środek Atlantyku. Mróz, niedźwiedź i tajemnice Marii Skłodowskiej – Curie. Okręt, piraci, szalona akcja, dziwaczne organizacje, niezwykłe idee i badania. Spiski i tajemnice. Feminizm, ekologia i humanizm.
Czytam książki dla przyjemności. Dla rozrywki. Dla relaksu, jaki sprawia oderwanie się od rzeczywistości. Czasem w tej przyjemności zapakowana jest wiedza. O miejscach, ludziach, zdarzeniach, historii, biologii, geografii, kulturze czy innych dziedzinach nauki. Bardzo lubię gdy tak przemycona, trafia do mojej głowy i zostaje na dłużej. Mogę potem z entuzjazmem opowiadać komuś „a wiesz, czytałam…” albo błysnąć wiedzą, a potem na „skąd wiesz?” odpowiedzieć „nie wiem, gdzieś czytałam”.
Ale nie znoszę natrętnego moralizatorstwa. Nachalnej indoktrynacji. Jestem feministką, ale „profesorka” i „kapitanka” są tak sztuczne, że odrzucają. Zgadzam się, że jako ludzkość niszczymy naszą planetę ale wizje jej upadku tu opisane, powodują, że mam ochotę wsiąść w samochód i jeździć nim w kółko wypalając benzynę! Bo tak! Wszystko to, co chyba miało obudzić w czytelniku świadomość problemów, włączyć myślenie, pobudzić do szlachetnych działań, we mnie wręcz spowodowało wrogość i niechęć.
Od jakiegoś czasu nie jem mięsa, to mój wybór (może niekoniecznie świadomy, przestało mi smakować). Gdy trafiam na nachalnego weganina, który przekonuje wszystkich wokół jakie to ważne i zdrowe dla jednostki, społeczeństwa i planety, cofa mi się kanapka z humusem, a brokuły gotowane na parze stają w gardle. Prawie mam ochotę na krwawego steka.
Tak zadziałała na mnie ta książka.
Przygodowość w „Bezcennym” spod znaku „zabili go i uciekł” oraz Jamesa Bonda mnie zachwyciła. Był dowcipny język, nieprawdopodobne przygody, ale wiarygodny cel i świetnie opakowane informacje o zabytkach kultury i historii. „Kwestia ceny” mnie zamęczyła.
Po pierwsze, cel czarnego charakteru i jego organizacji – no nie.
Po drugie, profesorka Zofia Lorenz jako samotny, samodzielny i samowystarczalny James Bond. No nie.
Po trzecie, mędzenie o ekologii, wirusologii i epidemii, weganiźmie oraz nieustający zachwyt nad zbolałymi minami Adriana Zandberga. No NIE!
Przyznaję, kilkakrotnie się uśmiałam. Dowcipne uwagi, złośliwe sformułowania mnie bawiły, ale jednocześnie męczyła mnie ta książka przeokrutnie. Myślałam, że jak chwycę, to nie będę mogła się oderwać. Dwa dni wyjęte z życia. Czytnik przyrośnięty do ręki i przekrwione od ciągłego czytania oczy oraz oszołomienie zachwytem w mózgu. Otóż niestety. Bardzo, ale to bardzo, czuję się rozczarowana.
Bo ja jestem już dużą dziewczynką, i jak biorę książkę rozrywkową, to nie chcę czuć się namolnie wychowywana. A tu cały aspekt rozrywki został zabity. Zatłuczony. Męczyłam, odkładałam, przerywałam. Każdy drobiazg mnie odrywał. Wczoraj wieczorem odłożyłam mając do przeczytania kilka stron. Dobrnęłam do końca, wcale nie dlatego, że chciałam się dowiedzieć jak to się skończy. Szczerze, to nic mnie to nie obchodziło. W sumie sama nie wiem czemu. Może z sympatii dla autora, który do tej pory był jednym z moich ulubionych i żadna jego poprzednia pozycja mnie nie zawiodła (a nie czytałam tylko jednej – dla dzieci).
Niestety, stracony czas i bardzo podkopana atencja dla Miłoszewskiego.
Ogromnie żałuję.
Słuchowisko zrealizowane świetnie! Tylko ta treść. Słuchałam głosów, treść wypowiedzi nie zostawała w mojej głowie.
Przeczytajcie, wyróbcie sobie swoją opinię. Dajcie znać.
Tytuł: „Kwesta ceny”
Autor: Zygmunt Miłoszewski
Wydawnictwo: WAB
Moja ocena: 4/10
Oj, niedobrze! U mnie książka czeka, będę czytać (mam nadzieję!) w przyszłym tygodniu i do tej pory ogromnie się z tego cieszyłam… Nie chcę się zawieść 🙁 Ale jak zawsze – poczytamy, zobaczymy… 😉
Naprawdę większość zachwala, więc może to tylko ja mam jakiś niewłaściwy stosunek?.
Bezcenny TAK, Kwestia ☹️
hahaha już przeczytałam, a raczej przesłuchałam i chyba potraktowałam ją z większym przymrużeniem oka 😉 Jasne, wszystko tu jest przejaskrawione i wyolbrzymione, ale chyba dlatego żeby się pośmiać, tak jak to się robi w komediach. Ogólnie fajnie się przy niej bawiłam, z początku tęskniłam za tematami z ekipą z „Bezcennego”, ale im dalej w lekturę tym mniej o tym myślałam. Recenzję mam już napisaną, więc tu rozpisywać się nie będę – za parę dni opublikuję moje wrażenia 😉
To czekam na Twoją opinię!