Nakręcona zapowiadaną ekranizacją (obsada!) i świadomością, że mimo uwielbiania swego czasu podobnych klimatów, nie udało mi się trafić na „Małe kobietki” wcześniej, postanowiłam świątecznie zanurzyć się w lekturze. Lekkiej, łatwej i miłej. Koc, kakao i mały domek sióstr March.
Cztery siostry, z nieco zubożałej rodziny, wiodą sielskie życie na amerykańskiej prowincji. Ojciec poszedł na wojnę, matka prowadzi dom. Siostry mają różne charaktery i temperamenty, więc mamy tu taką Anię z Zielonego Wzgórza i jej przygody, w czterech osobach zamiast w jednej.
W opisach, recenzjach książki, natykałam się często na sformułowanie, że siostry March, pod wyraźnym wpływem matki, walczą o niezależność, o swoje wybory, o prawo do indywidualności. Niestety treść „Małych kobietek” nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. A wręcz jeden z rozdziałów rozdrażnił mnie tak, że niewiele brakowało do odłożenia jej całkowicie.
Ogólnie to miła opowiastka, klimatyczna, bardzo sielska i praktycznie pozbawiona jakichkolwiek negatywnych emocji. Nieprzyjemna ciotka, samotny chłopiec z sąsiedztwa, „porzucenie” szkoły po nieporozumieniu z nauczycielem… skądś to wszystko znamy.
Odnalazłam tu klimaty „Ani z Zielonego Wzgórza” (z wszystkich tomów serii), „Błękitnego Zamku”, „Tajemniczego Ogrodu” i „Małej Księżniczki”, czy „Pollyanny”, które kiedyś zachwycały mnie niesamowicie. Za to nie znalazłam nawet cienia „Przeminęło z wiatrem” mimo osadzenia akcji w Stanach, w czasach wojny secesyjnej. W ogóle ta wojna, jest tu tylko przyczyną nieobecności ojca, innych jej niedogodności panny March nie odczuwają.
Miła lektura, akurat na święta, zapewne z przyjemnością obejrzę ekranizację, ale nie wpadłam w zachwyt, nie zapadną mi „Małe kobietki” specjalnie w pamięć. Może gdybym je przeczytała mając lat piętnaście, teraz wspominałabym z sentymentem i nostalgią. A tak, to było miło. I już.
Bardziej mam chęć sięgnąć po wszystkie inne wymienione powyżej książki, zanurzyć się w ich słodkawych klimatach.
Tytuł: „Małe kobietki”
Autor: Louisa May Alcott
Tłumacz: Anna Bańkowska
Wydawnictwo: MG
Moja ocena: 5/10
A Rachel się zachwycała… 😉 Kiedyś sama sprawdzę 🙂
Święta to niezła okazją?następne już za rok!