Close

„Marymonckie młyny” – Adam Podlewski

Bardzo lubię powieści w których prawda przeplata się z fabularną fikcją, a postaci historyczne ożywają i pokazują nam swoje hipotetyczne, ale przecież możliwe oblicza.

Właśnie zakończyłam czytać taką książkę. „Marymonckie młyny” autorstwa Adama Podlewskiego wciągnęły mnie w 1771 rok, w wir wydarzeń, których nie pamiętałam z lekcji historii, a które miały miejsce naprawdę.
Kto z Was, słyszał o porwaniu króla Stanisława Augusta?

Porwaniu na jedną noc?

Król Stanisław August Poniatowski w historii Polski przedstawiany jest dwojako. Zdrajca targowicki i marionetka Katarzyny Wielkiej, ale również reformator, współautor Konstytucji 3 Maja, mecenas polskiej kultury, twórca Komisji Edukacji Narodowej. No więc, wielki człowiek czy wstydliwa pomyłka elekcji? Mądry erudyta, filozof, epistolograf czy bezmyślny pijus i kobieciarz?

Powiedzmy, że dla tej historii znaczenie ma to, że kobieciarzem był, a współcześni mu zwykli mieszkańcy Warszawy niespecjalnie go kochali.

Pewnego wieczoru król został przyłapany na łóżkowych ekscesach z żoną swego sługi, przez owego męża. Król solidnie oberwał w głowę. A kolejnego wieczoru ów zdradzany mąż, próbując udaremnić porwanie króla, ginie w jego obronie, stając się jego nieodłącznym wyrzutem sumienia.

A porwanie? Porywacze, spiskowcy, zbrojne ramię konfederacji barskiej, uprowadzają króla. W celu zmylenia pościgu rozpraszają się tak, że sami nie mogą się odnaleźć. Pościg straży króla rusza z pewnym opóźnieniem (i tu również wielość potencjalnych kochanek króla ma znaczenie), i również rozprasza się we wszystkich kierunkach.

A w tym czasie porwany król Stanisław jest wytrwale uprowadzany przez jedynego pozostałego z nim porywacza, Jana Kuźmę. Przez okopy Lubomirskiego, w lasy, na bagna i rozlewiska. W lasach grasują rozmaite upiory i potwory, a król uparcie gubi buty.

I jak też ta wędrówka listopadową nocą się skończy? Dla króla? Jak dla porywacza? Jak dla spiskowców, którzy uknuli plan porwania? Czy król dotrzyma przysięgi odmiany własnych poczynań, którą sam podejmuje?

Autor barwnie i żywo opisuje potyczki na ulicach osiemnastowiecznej Warszawy, mroczne i wilgotne taplanie się pary „król i jego porywacz” w błocie Lasku Bielańskiego, czy dziwne upiory w nocnej mgle na bagnach. Obaj panowie budzą sympatię w tych perypetiach i czytelnik kibicuje im w tej zagmatwanej podróży. Obrazowe opisy, dowcipne dialogi czy spostrzeżenia powodują, że w momencie lektury, nie ma dla odbiorcy znaczenia jak potoczyła się prawdziwa historia, zabawy dostarcza właśnie tamto nocne, bielańskie „tu i teraz”. Ta nieoczekiwana więź, wzajemna odpowiedzialność i lojalność, która tam się narodziła.

Świetnie napisane, z wplecionymi językowymi archaizmami budującymi klimat, ale bez przesady utrudniającej odbiór lektury i dla kontrastu z wplecionymi nawiązaniami do współczesnych pojęć (syndrom marymoncki ?) czy sytuacji. Gagi oddają komizm tego dziwnego porwania, nieudolności spiskowców czy ścigających gwardzistów. No i ten wielki las, w którym błądzili nocą Staś i Jaś.

Znakomicie się bawiłam przy tej lekturze, i serdecznie ją polecam! A ja do listy „do przeczytania” dopisuję pozostałe książki Autora, które już zbyt długo dopominają się mojej uwagi!

Tytuł: Marymonckie młyny
Autor: Adam Podlewski
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Moja ocena: 9/10

Dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska za egzemplarz recenzencki.

Skarpa Warszawska

Leave a Reply

Your email address will not be published.

© 2024 Co Aśka przeczytała... | WordPress Theme: Annina Free by CrestaProject.