Maciej Siembieda przyzwyczaił swoich czytelników do tego, że najbardziej niewiarygodne zdarzenia w jego książkach to sama prawda, a to co zdaje się być zupełnie prawdopodobnym przypadkiem, to całkowita fikcja.
Powiem szczerze, książki tego autora to dla mnie nieporównywalne z niczym doświadczenie. Zachłannie czytam treść, w trakcie oglądam zdjęcia w sieci, poszukuję wiadomości powiązanych z fabułą, a na koniec z ogniem w oczach rzucam się na posłowie. To chyba jedyny Autor, w którego twórczości posłowie jest dla mnie ważną częścią książki, równie atrakcyjną co sama historia. Nigdy go nie pomijajcie.
Nowa odsłona, znanego z poprzednich powieści Jakuba Kani, pod tym względem jest absolutnie taka sama. Niesamowite, zadziwiające i niewiarygodne wydarzenia, okazały się być prawdziwymi, a te które w odczuciu czytelnika nie budzą wątpliwości, są fikcją.
Za to wszystko inne – jest nowe!
Maciej Siembieda tym razem nie kieruje naszej uwagi w dwa różne plany czasowe. Akcja dzieję się precyzyjnie jednocześnie. Za to na dwóch krańcach świata. W przeszłości wydarza się jednak coś, co stanowi niezwykły katalizator współczesnych zdarzeń, a opiera się o jeden z najbardziej znanych motywów literackich i tajemnicę jego autorki.
Jakub Kania ma zupełnie nową pracę, w której dostaje do rozwiązania fascynującą zagadkę, wymagającą niezwykłej dyskrecji, ale i sprytu, wiedzy i zaangażowania. Znaleźć przedmiot, który z racji światowej sławy i gabarytów trudno ukraść, a jeszcze trudniej ukryć! A jednak zaginął.
W jego życiu prywatnym pojawiają się za to ciemne chmury, z którymi musi sobie poradzić przede wszystkim jego partnerka Kasia, ale i dla Jakuba jest to ogromne wyzwanie. Nie ukrywam, ten wątek i to jak został przez autora opisany, wstrząsnął mną osobiście. Jestem Kasią, Kasia jest mną.
A równolegle wydarzenia te splatają się z wielkim planem chińskich triad i powiązanych z nimi komunistycznych władz oraz próbą rozpracowania go przez polskie służby specjalne. Przecież poszukującego swego „drobiazgu” Kanię obserwuje i śledzi, niezrównana w swym fachu, Teresa Barska.
Zadanie Kani, chiński plan i akcję wywiadu połączą wysokiej klasy fachowcy z branży złomiarskiej. I to koncertowo! W końcu to „…legiony spod Grunwaldu i Somosierry”.
Moi drodzy, potraficie sobie wyobrazić jakiego mistrzostwa kierowania Waszą wyobraźnią poprzez słowa, zdania, akapity dokonuje tu autor, aby powyższe wątki spleść razem? I to tak, że czytelnik pochłonięty opowieścią, nie śpi, nie je, a na głosy, a nawet krzyki, we własnym otoczeniu, reaguje nieco nieprzytomnym spojrzeniem i odpędzającym ruchem ręki!
Oczywiście rozmaite książki i inne źródła ma się w nieustającej gotowości pod ręką, pamięć odświeża nieco zakurzone wrażenia z podróży pociągiem na wschód, ze zmianą wózków pod podniesionymi wraz z pasażerami wagonami. Wyszukiwarka internetowa się przy okazji przegrzewa, poszukiwanie historii, ludzi, obrazów, miejsc na mapach, a nawet wyglądu i opisu smaku pewnych dań.
Bo przecież bohaterem jest Jakub Kania, więc wątki kulinarne muszą się pojawić. Tym razem trochę mniej uwypuklone niż zwykle, ale nadrabiają za to egzotyką. I powiedzmy szczerze, nadal biję się z myślami czy ślina mi cieknie czy wręcz przeciwnie. Ale to kwestia indywidualnego smaku.
To tyle z nowości w cyklu z Jakubem Kanią. Reszta jest tradycyjna. Przecież znak rozpoznawczy Macieja Siembiedy to niezwykła biegłość posługiwania się słowem. Brawurowe łączenie pięknej polszczyzny z korpomową z warszawskiego Mordoru, slangiem służb specjalnych i codziennym językiem pana Henia i jego ludków, złomiarzy z Terespola.
Gdy trzeba jest oficjalnie i poważnie jak w garniturze szytym na miarę na Savile Row w Londynie, w innym momencie nie można opanować parsknięć śmiechu, kilka stron dalej oddech się zatrzymuje, bo to co czytasz, to dokładnie to, co czujesz, a nie umiałaś tak doskonale ubrać w słowa.
I na koniec całą tę niesamowitą historię zamknąć klamrą tajemnicy słynnej pisarki i złomiarza hazardzisty z polsko-białoruskiej granicy.
Jak on to robi? Każda nowa powieść stawia poprzeczkę wyżej, każda lepsza od poprzedniej, gdy człowiekowi zdaje się, że lepiej to już „się nie da”. I wtedy ponownie wchodzi Maciej Siembieda cały na biało! Tym razem z zarumienionym nieco Jakubem Kanią pół kroku w tyle.
Nowe otwarcie w znanym cyklu, nowa odsłona znajomego bohatera udała się znakomicie! Jestem po raz kolejny oszołomiona zdolnościami autora. Tą magią plecenia wątków, pomysłowością wiązania zdarzeń i najznakomitszym z możliwych doborem słów.
Tak jestem psychofanką.
Szalikowcem Siembiedy!
Ale można nie być?
Chińska herbata, chińska porcelana i „ORIENT” w dłoń! Czytajcie!
Tytuł: „Orient”
Cykl: Jakub Kania
Autor: Maciej Siembieda
Wydawnictwo: Agora
Moja ocena: 100/10
Bardzo osobiste PS. Jestem racjonalistką, mocno stąpam po ziemi, nie wierzę w przeznaczenia i opatrzności, ale wybór mojego bloga do patronatu nad tą książką przekracza moje możliwości objęcia rozumem. Drogi Maćku, dziękuję za Kasię i nową pracę Jakuba.