Starsza pani nieoczekiwany przypływ gotówki przeznacza na wczasy w ekskluzywnym pensjonacie. Jest listopad, poza sezonem w pensjonacie tylko kilkoro gości. I parę osób personelu.
I zaraz na początku jedna z osób w tym pensjonacie zostaje zamordowana.
Oczywiście ofiara nie miała kryształowego charakteru, absolutnie wszyscy mogli mieć motyw i z pewnością zabójstwa nie popełnił nikt spoza pracowników i urlopowiczów.
Policja owszem prowadzi śledztwo ale w obliczu braków kadrowych i natłoku spraw, trochę zbyt powoli jak na potrzeby pani Henryki. Która postanawia pomóc.
Klimat jest, angielską prowincję „gra” pensjonat stylizowany na nią, starsza pani rzeczywiście przypomina pannę Marple, nie ma krwawych ani brutalnych scen, motyw zrozumiały, zagadka wyjaśniona w klasyczny sposób, niby wszystko gra ale… jakoś nudnawo trochę, a przerysowanie niektórych postaci przesadne, pan Zygmunt nieodparcie kojarzy się z szatniarzem z „07 zgłoś się” („Strzały na dansingu”) a Arletta jest tak prosta i pusta, że aż drażni. Pozostali też nie budzą sympatii. I to makabryczne zdrabnianie imion w rozmowach. Dziubdziusiu i bzibzieńko. Ja bym ich w tym pensjonacie za to pomordowała. Najfajniejszy jest Cziz!
Jak ktoś ma wolną chwilę i potrzebę niewymagającej lektury na jeden wieczór to polecam. Ale Agatha to to nie jest.
Tytuł: Pani Henryka i morderstwo w pensjonacie
Autor: Katarzyna Gurnard
Wydawnictwo: Lira
Moja ocena: 5/10