O dzięki ci świecie za Alka Rogozińskiego! Po fatalnym rozczarowaniu i furii w jaką wpędziła mnie pseudobiografia uwielbianej Joanny Chmielewskiej, właśnie nowa książka Alka była plasterkiem na moje skołatane poczucie humoru.
Wróciła Róża Krull w pełnym szaleństwa rozkwicie. Wraz ze swą niezwykłą świtą, pełnym świętej cierpliwości (oraz pokładów złośliwości) Pepe, zwariowanym Mario i wiecznie głodną Miłką. Oraz oczywiście fantastycznym komisarzem Darskim!
Kluczowe w tej książce są dwie sprawy. Pierwsza to, że w wyznaczonym, wymarzonym dniu ślubu przed urzędnikiem stanu cywilnego nie stawił się narzeczony Róży. Nie dotarł. A Róża otrzymuje list z żądaniem okupu! Porwanie!
Druga to trup! Po kilku miesiącach żalu za niezrealizowanym zamążpójściem i tęsknoty za zaginionym narzeczonym Róża wreszcie pozwala się wyciągnąć z domowych pieleszy. Bierze udział w imprezie książkowej, udziela wywiadów, bryluje… nieoczekiwanie jeden z fanów zaczyna jej snuć opowieść o tajemnicach, obrazach, kościołach… i za chwilę ginie śmiercią gwałtowną. A denat pochodzi z miasteczka o urzekającej nazwie Morderczo.
Róża rozpoczyna swoje śledztwo. Darski rwie włosy z głowy, Pepe się wyzłośliwia, Miłka targa ze sobą nieokreślone bliżej góry pożywienia… jak ja uwielbiam to Alkowe szaleństwo. Zagadka przy tym jest świetna i wciąga, sama chętnie poszukałabym obrazów w starych kościołach, dodatkowe scenki, wątki i historie wywołują u czytelnika radosne kwiki, dygresje w dygresjach mącą tok myślowy, a postaci drugoplanowe wmieszane w tajemnicę i śledztwo tradycyjnie bawią ro rozpuku. A scena z Białą Damą z ambony dopadła mnie wieczorem w tramwaju. Całe szczęście, że to był dojazd do ostatniego przystanku, i oprócz mnie był tam tylko mocno zmęczony życiem obywatel o nieobecnym spojrzeniu, bo popłakałam się ze śmiechu i dostałam czkawki. Czy ja już nie mówiłam, żeby nie czytać Rogozińskiego w miejscach publicznych?
No i najważniejsze, ktoś w Morderczo biega kurcgalopkiem, ewentualnie w Warszawie kłusem podbiega mały człowieczek, ktoś tam wpada w stupor, są kazamaty i wypłosz oraz bohomazy. Zwyczajnie i naturalnie wplecione w tekst. Bardzo, bardzo potrzebowałam dowodu na to, że ten język, ten humor jest, istnieje i ma się dobrze.
Jak zwykle gorąco polecam!
Tytuł: Póki śnieg nas nie rozłączy
Autor: Alek Rogoziński
Cykl: Róża Krull
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Moja ocena: 9/10