Close

„Warszawa da się zjeść” – Paweł Płaczek

Eeeee, serio? Recenzja książki kucharskiej? I jeszcze recenzuje osoba, która nie odróżniła kminu rzymskiego od cynamonu? (serio, nasypałam w jabłka, aż się kurzyło).

A tak! Pamiętam jak pojawiły się felietony w Skarpie Warszawskiej! Od razu myślałam „niech z tego będzie książka!”.

Bo nie trzeba umieć gotować, żeby mieć ogromną frajdę z czytania tych historii! Powiem więcej, nie jem mięsa, więc wielu z tych potraw bym nie zjadła, a i tak mi ślina ciekła….

Kocham jeść i uwielbiam historię Warszawy. Taką przemycaną w tle. Nie suche daty i fakty, a raczej historię gdzieś wpływającą na zwykłe życie jakiejś rodziny, miasto w czyichś wspomnieniach, architekturę na wyblakłych zdjęciach, czy trudnych do wyobrażenia opisach ze starych gazet, niewyraźne mapy czy grafiki.

I tak, jak nie rozumiem co drugiej strony w tej książce (tych z przepisami?), tak zachwycają mnie, te z przypisanymi do dań felietonami. Ta Warszawa sprzed wieków i z przedwczoraj, pełna a to kawiarnianego blichtru, a to szemranego zamętu. Panie w sukniach z ciasteczkiem od Lourse’a i babiny w chustach z pyzami z Różyka! Widzę to! Czuję!

Szacunek dla Autora za gargantuiczną pracę przy researchu, przekopanie książek kucharskich z lat wszelakich, gazet, zwykłych książek i innych źródeł, ale nie tylko, bo też za tę prawdziwą miłość do Warszawy, za przepiękne opisanie kulinarnej historii miasta. Specjałów z głównych ulic, miejsc ważnych i pięknych oraz zapomnianych i nieistniejących zaułków. I gdy się to czyta, to ślina leci! Allllle jak!

Wędrówka przez dania, wieki i warstwy społeczne, obiad czwartkowy u króla Stasia i chińszczyzna ze Stadionu! Moje najukochańsze pączki od Zagoździńskiego i zapieksy spod Pekinu. Historia warszawskiej kuchni i jej współczesność, co się jadło przed wiekami, a co jest królem stołów dopiero od kilku lat. No i kilka knajp, które można, albo jak kto woli, trzeba odwiedzić, a jeśli nie, to można sobie odtworzyć w domu, dzięki opisom Autora i przepisowi na któreś z dań!

Do tego przecudne zdjęcia! Apetyczne, dopracowane, precyzyjnie zaaranżowane! I jeszcze przepiękne grafiki warszawskich miejsc!

To jest książka, która w moich oczach treścią dorównuje zbiorom felietonów Roberta Makłowicza o Krakowie (a jestem od początku psychofanką!). Bo jest i wciągająca historia ciekawego miejsca, fantastyczne, związane z tym miejscem jedzenie, przepis dla chętnych i wspaniałe zdjęcie! Żywy język, czasem poważnie o historii, a czasem z lekką ironią. Między fakty wpleciony delikatny dowcip. Jestem zachwycona, zauroczona, absolutnie zakochana!

Jak na człowieka, do którego nie przemawiają określenia „wolny ogień”, „ile zabierze” i „do smaku” i tym podobne ze slangu kuchennych bywalców, to ta lektura sprawiła mi ogrom przyjemności, będę do niej wracać, zaglądać, napawać się zarówno historiami, jak i skojarzeniami jakie budzi.

No dobra i zrobię blok czekoladowy.
To umiem (łatwiejszy ale umiem!)

Chcę jeszcze!

Paweł siadaj i pisz następne!

O Warszawie, ale i o innych miejscach, podróżach dalekich i bliskich z jedzeniem, o ludziach, którzy gotują, wymyślają potrawy, kochają jeść i karmić innych, a przede wszystkim o kuchni, przepisach, jedzeniu i jego historii!

A wy bierzcie tę książkę i bawcie się przy niej pysznie! Nawet jeśli nie potraficie gotować! A jeśli potraficie, bawcie się setnie i jeszcze mnie zaproście!

Bo ja to nawet zrobiłam przyjęcie!

Jakie umiałam?! Zdrowie Autora!

Tytuł: Warszawa da się zjeść
Autorzy: Paweł Płaczek
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Moja ocena: 10/10

PS. Zawsze byłam jestem kluchożercą. Wszelkie knedle, pyzy, kopytka i makarony to mój świat❤️. Gdy jeszcze jadłam mięso, tzw. „pulled pork” był jednym z moich ulubionych dań. Kapustę (każdą) też kocham. „Kęs na pożegnanie” spowodował moje autozatonięcie. Nieelegancko napiszę – obśliniłam się jak świnka! Ranyyyy, jakie to musi być pyszne!

Leave a Reply

Your email address will not be published.

© 2024 Co Aśka przeczytała... | WordPress Theme: Annina Free by CrestaProject.