Co najmniej połowa książkowego światka od kilku tygodni zachwyca się „Współlokatorami”. Jakie cudne, optymistyczne, ciepłe i zabawne. I koniecznie, i trzeba! Zatem rzuciłam się na tę książkę i ja. Natychmiast po kupnie zmroził mnie cytat na pierwszej stronie:
Czytałam dwie książki Jojo Moyes i obiecałam sobie, że nigdy więcej. Infantylność głównych bohaterek zabiła mnie. Zatem taka reklama to antyreklama dla mnie.
Ale nie było tak źle.
Tiffy, redaktorka w niszowym wydawnictwie musi wyprowadzić się od swojego byłego chłopaka. Ponieważ jej sytuacja finansowa jest nienajlepsza, postanawia wynająć mieszkanie, a nawet łóżko na godziny.
Leon, sanitariusz w hospicjum, ma maleńkie mieszkanie i bardzo potrzebuje każdych dodatkowych pieniędzy. Ponieważ pracuje na noce, weekendy spędza u dziewczyny, odnajmie swoje mieszkanie, (raczej łóżko) na noce komuś innemu.
Tiffy i Leon dobijają targu nawet się nie widząc. Mijają się w łóżku i mieszkaniu, komunikując za pomocą pozostawianych sobie karteczek! Układ świetnie zdaje egzamin!
Pierwsza połowa może nie porywała, była miła, ale nie dość długo czekałam na „wkręcenie się” w życie i problemy bohaterów. Druga – znacznie lepsza. Wydarzenia wokół głównych bohaterów rozpędziły akcję, dość przewidywalny schemat romansu, został ładnie obudowany zarówno ważnym problemem przemocy emocjonalnej, jak i słodkimi wątkami pacjentów hospicjum.
Spędziłam weekend z lekką historyjką, ładnie opisaną. Jak widać, aby powstał sympatyczny romansik, główna bohaterka nie musi (jak u wspomnianej wcześniej Jojo Moyes) mieć poziomu umysłowego ameby, a czytelnik nie musi zostać na koniec doprowadzony do zachłystywania się szlochem.
Lekka, niewymagająca bajeczka, pozostawia miłe wrażenie, choć z pewnością niedługo za nic nie będę pamiętać a co w niej chodziło?. Wszechobecne zachwyty odbieram jako nieco przesadzone.
Tytuł: Współlokatorzy
Autor: Beth O’Leary
Wydawnictwo: Albatros
Moja ocena: 7/10
Porównanie do Moyes też by mnie odrzuciło. Ta historia wydaje się być ciekawsza, jednak w moim przypadku nadal za bardzo cukierkowa ?
Pozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com
Jest cukierkowa, ale bohaterka nie tak głupia i historyjka nie nastawiona na „wyżymanie łez” (wyciskanie w przypadku Moyes zbyt delikatne?).
Sympatyczne i niewymagające.