Mam problem jak opisać tę książkę. To nie jest moje pierwsze spotkanie z autorką i tą serią, kiedyś czytałam (tak – czasownik niedokonany jest tu prawidłowy) pierwszy tom i nie dokończyłam. Nie przypadł mi do gustu, nie odnalazłam w nim komedii. I nie lubię śląskiej gwary. Przepraszam wszystkich zakochanych w niej – no nie i już. Nie wiem czemu. Nie dokończyłam też, bo nie polubiłam bohaterów (i Gucio nie dał rady uratować całości), a śląskie pogawędki i entourage pokryty pyłem węglowym mnie zabiły.
Tym razem sięgnęłam po „Wypocznij i zgiń” ze względu na miejsce akcji. Kocham Pieniny i Szczawnicę. Oraz ze względu na zagadkę sprzed prawie stu lat – takie horyzonty w kryminałach, to coś, co bardzo lubię. Ale….
Zacznę od tego co mi się nie podobało. Chorzowskie zawiązanie akcji – nieszczęsna gwara, która jest dla mnie tak obca, że aż sprawdzałam w necie znaczenie jakichś słów.
Nie lubię Róży, dla mnie nie jest zabawna. Jest po prostu głupia i to w sposób, który nie budzi we mnie sympatii, pobłażliwości ale zażenowanie. Jej wyczyny mnie nie śmieszą. Drażni mnie przeokrutnie. I tytułowanie jej dziennikarką (wszyscy, którzy uprawiają ten zawód powinni gromko protestować, bo to obelga dla nich)!
Litość budzi zakochany w niej Szymon, bo ja rozumiem, że miłość jest ślepa – ale tu jest również głucha. Poza tym pan detektyw niespecjalnie zajmuje się sprawą, którą przyjął jako zlecenie. Wszystko rozwiązuje się tak naprawdę dzięki zbiegom okoliczności i przypadkom.
Lepszy od tych dwojga jest Gucio – ale w całości i tak wypada to trochę dziwnie – ten pies jest mądrzejszy i od Róży (to nie jest wyczyn), ale i od dobrodusznego i ciapowatego Szymona.
Książkę ratuje Szczawnica, jej historia, zagadka z przeszłości i nieoczekiwane rozwiązanie. Współczesna sprawa też ma się nieźle.
Bardzo podobały mi się opowieści „Dawniej”, ich bohaterka, Jagoda wzbudziła mój podziw i sympatię, życie szczawnickiej bohemy ciekawość, a w tajemnicę dałam się wkręcić całkowicie. Historia rozwoju miasta w latach dwudziestych – miodzio!
Zabawni są dwaj policjanci – aspirant Barański, który boi się Róży (ja mu się nie dziwię, choć nie znam spraw z poprzednich tomów, które te lęki w nim powodują) oraz miejscowy komisarz Edward Salamon, który przede wszystkim chce mieć święty spokój. Jego tekst o przerzucaniu potencjalnego, kolejnego trupa za granicę powiatu, żeby nie musiał się nim zajmować – jest świetny!
Parę razy się zaśmiałam, czyli jest to komedia. Zagadki dwóch morderstw mnie wciągnęły – czyli jako kryminał też ok. Przepiękne okoliczności przyrody w tle, historia, architektura, ciekawostki lokalne zachęciły do zaplanowania wyjazdu w Pieniny (dawno już nie byłam, tęsknię i koniecznie chcę zobaczyć co się zmieniło – bo sądząc z tła w „Wypocznij i zgiń” to bardzo dużo!). Ale gdyby nie ta Szczawnica, to nie doczytałabym do końca, tylko poprosiła kogoś o streszczenie rozwiązania.
No niestety, nie nadajemy z Autorką na tych samych falach. Może gdyby kiedyś napisała coś bez Róży i Śląska….?
Ania, moja pienińsko-włoska przyjaciółko – dziękuję! Teraz czekam na Twoją wersję wszystkich tych szczawnickich historii!
Tytuł: Wypocznij i zgiń
Autor: Marta Matyszczak
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Moja ocena: 6/10 (bez Róży byłoby 8/10)
ojojoj, myślę, że gdybyś znała serię, to książkę przyjęłabyś lepiej 🙂 Nieznajomość głównych bohaterów mogła tu dużo nabruździć 😉 Pierwszy tom faktycznie nie był najlepszy, ale późniejsze dużo bardziej mi się podobały, najbardziej te wyjazdowe, bo też nie lubię Śląska i jego gwary 😉
Mam zaległe dwie ostatnie, ale już czekają na półce, na dniach będę nadrabiać! 🙂
Chyba nie jestem w stanie podjąć próby! Za bardzo miałam nieustającą ochotę zamordować Różę! ?