Close

„Bila Voda” – Kateřina Tučkova

Czytałam tę książkę miotając się między budzonymi przez nią emocjami. Głucha wściekłość na prostackie okrucieństwo i brutalność, oparte na głupocie komunistów. Ambiwalentna bezsilność na konformizm i hipokryzję przedstawicieli kościoła i urzędników (aktualne przecież nadal, rączka rączkę myje na lokalnych szczeblach władzy). I zadziwienie niepojętymi dla mnie regułami rządzącymi klasztorami i życiem zakonnic.

Narażanie życia w piekle przędzalni dla zasady wykonywania każdej pracy w habicie, jest dla mnie esencją bezsensu tych reguł i zakonów wszelakich. To też są więzienia i obozy pracy. A czy korzyść materialną z haftowanych szat liturgicznych uzyskuje partyjny kacyk czy kościelny hierarcha – cóż to za różnica?

Z jednej strony jest to tragiczna historia kilkuset kobiet zamkniętych na lata w obozie pracy, z drugiej ich, dziwaczne dla mnie, uparte trwanie w zasadach narzuconych przez organizację równie opresyjną jak ta, która chce im zabronić stosowania się do tych reguł. 

A generalnie historia o tym, jak mężczyźni nienawidzą kobiet. Tym razem nie w Szwecji („Millenium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, Stieg Larsson), a w Czechosłowacji. I nie ma znaczenia, czy chodzą w sutannie, czy czerwonym krawacie.

Ostatnie 50 stron męczyłam. Stwierdzam, że nie mogę czytać o instytucjach religijnych, zwłaszcza ze świadomością, że to fabularyzowana historia a nie zupełna fikcja. Rośnie mi poziom kortyzolu we krwi. 

Po ciąg dalszy raczej nie sięgnę. Właśnie ze względu na tematykę. Bo konstrukcyjnie, językowo, obrazowo jest bardzo dobrze, tylko bajka jest zupełnie nie moja.

To była ostatnia książka przeczytana w 2024.

Bardzo dobra literacko.

Ale po kontynuację nie sięgnę.

© 2025 Co Aśka przeczytała... | WordPress Theme: Annina Free by CrestaProject.