Wczesne lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku, na skraju małej podlaskiej wioski, na łąkach pod lasem, zwanych smugami, bawią się dzieci. Zwykle jest ich więcej, ale tego dnia pobiegło tam tylko rodzeństwo, jedenastoletnia Michasia i siedmioletni Jędrek. Po kilku godzinach matka wysłała po nich starszego brata, ale niestety nie znalazł dzieciaków. Potem szukał już też ojciec, a później cała wioska. Następnego dnia, w lesie, pod płytką warstwą ziemi, znaleziono zwłoki zamordowanych dzieci.
Podejrzewano bez mała wszystkich, członków rodziny, sąsiadów, nieodgadnionych przyjezdnych.
Co ustalono? Kogo oskarżono?
Nic więcej Wam nie powiem. Musicie sami przeczytać. Włos się jeży na głowie, a ręce zaciskają się w pięści. Gdy czytając książkę, jednocześnie szukałam informacji w sieci, o tym jak ta sprawa potoczyła się w rzeczywistości, ogarniała mnie koszmarna, wściekła bezsilność.
Historia opisana jest z perspektywy dorosłej obecnie przyjaciółki Michasi, która wtedy cały ten koszmar odczuła z bliska. Jako dziecko tkwiła w środku cyklonu. Jej emocje szarpią czytelnikiem, jej pamięć płata figle, wyparcie i trauma zrobiły bałagan we wspomnieniach.
Poznajemy specyfikę życia na wsi na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W małej, niezamożnej wiosce, pośrodku niczego, jak często mówimy obecnie. Kilkanaście domów, rodzin, obejścia rozrzucone albo graniczące przez płot. Wszyscy zawsze wszystko wiedzą i widzą. Gdzie byli wtedy, gdy zniknęli Michasia i Jędrek?
Małgosia Starosta tą książką wykonała olbrzymi przeskok gatunkowy. Autorka znana z powieści przepełnionych śmiechem, ironią i ciepłem, w mrok. Czarny. Przejmujący. Drastyczny.
Gdyby to była fikcja emocjonowałabym się nietuzinkowym pomysłem i wysoką jakością wykonania. Ponieważ w historii „Smugów” zawarta jest okrutna, prawdziwa zbrodnia, mogę pochylić czoła przed skrupulatnie i dociekliwie wykonanym, a koszmarnym w istocie rzeczy, researchem, znakomitym opakowaniem faktów w fikcję uniemożliwiającą wnoszenie ewentualnych pretensji do autorki, i tradycyjnie kunsztem językowym. Świetna etnograficzna znajomość Podlasia okrasza i urealnia wszystko.
I jak podsumować? No bo trudno o „Smugach” napisać „podobało mi się”.
Jest mrocznie, klimatycznie, ponuro i przejmująco. Ta historia przenika do szpiku kości, boli i nie pozwoli o sobie zapomnieć. Bardzo boli.
Chapeau bas Małgosiu! Skoro nie było kary, niech będzie chociaż pamięć.
Przeczytajcie koniecznie „Smugi”.
Ach! No i koniecznie muszę wspomnieć o budzącej ciarki adaptacji tej książki do wersji audio. To nie jest zwykły audiobook. To słuchowisko z plejadą fantastycznych głosów, zrealizowane na najwyższym poziomie. Po przeczytaniu, przesłuchałam i wszystkie mroki Podlasia ponownie przeniknęły mnie na wskroś. Mocna, genialna rzecz! Warto!
Tytuł: Smugi
Autorka: Małgorzata Starosta
Wydawnictwo: Labreto
Moja ocena 10/10
PS. Ciut nie pasowała mi tu postać Pawła i jego historia. Ale to maciupeńka rysa na znakomitej całości. I z zachowaniem całej sympatii dla Uncelka.