Trochę trwało zanim sięgnęłam po głośny debiut Julii Łapińskiej „Czerwone jezioro”, ale nareszcie!
Wciągająca historia, dwa plany czasowe, zbrodnia wtedy, zbrodnia teraz i tajemnice je łączące. Oraz mnóstwo fascynujących tajemnic miejsca akcji.
Nie da się ukryć, to jedna z tych książek, w czasie lektury których grzebiesz w necie. Mapy google, zdjęcia stare i nowe, wycinki z gazet, wspomnienia i rozkminy, olśnienia „no tak, tak wtedy było!” I w tle Ałła Pugaczowa z jej „Milionem krwistych róż”.
Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX w., upadek socjalizmu, komunizmu, PRL-u i ZSRR. Wyprowadzka „przyjacielskich” wojsk z terenów Polski spowodowała ogromne zmiany w miejscach gdzie mieszkali i „pracowali” owi przyjaciele. Opuszczone miasta, oszabrowane do gołego budynki, upadek cichego handlu, spokój po życiu w nieustannym strachu. Ale i ludzkie zagubienie – jak żyć. Z wiedzą i świadomością tego, co się działo w „garnizonie”. Jak traktować wracających do Polski Rosjan, którzy nie odnaleźli się w swoim kraju. Jak traktować tych, którzy wracają teraz, po latach, z wielkimi pieniędzmi i planami stworzenia świetności w miejsce ruin i biedy. Jakie tajemnice czekają na odkrycie, jakie emocje buzują? Kto i dlaczego popełni zbrodnię?
Aczkolwiek zagadki (bo to ciąg splątanych tajemnic i niedomówień) rozwikłałam jakoś podejrzanie szybko, to lektura sprawiła mi niekłamaną przyjemność. Główni bohaterowie reporter Kuba Krall i podkomisarz Inga Rojczyk budzą sympatię (choć problem alkoholowy w przebiegu PTSD jest zarazem nieco oczywisty i męczący, mam nadzieję, że jednak Kuba poszuka profesjonalnej pomocy) i cieszę się już na „Dzikie psy” i „Czarny portret”.
Polecam jeśli uchował się jeszcze ktoś, kto nie czytał.
Są tacy?
„Czerwone jezioro” wciąga!
Tytuł: Czerwone jezioro
Autorka: Julia Łapińska
Wydawnictwo AGORA
Moja ocena 9/10