„Królik po islandzku” to zestaw felietonów budzących śmiech lub nostalgię. Każdy otwierał jakąś klapkę w pamięci czasem wesołą, czasem wzruszającą, albo po prostu przypominającą – tak! pamiętam! też tak miałam! Albo zdarzyło mi się coś podobnego, równie dziwnego.
Do tego historyjki są okraszone przepisami związanymi z ich treścią, lub tylko lekko gdzieś błądzącymi w jej okolicach. Czasem smakowite, czasem fuuuuuu…. kwestia gustu – tego przed laty, i tego obecnie.
Sama nie wiem czy bardziej mnie wzruszały czy bawiły felietony, czy budziły smak (czasem niesmak) dołączone przepisy.
Historie cofają czytelnika kilkanaście (ech, no dobra, -dzieści kilka) lat wstecz, w czasy gdy wszyscy byliśmy młodzi, piękni i na dodatek pomysłowi i zaradni. Odpowiednie szufladki otwierają się w głowach, potrafiliśmy długo balować, mniej spać, dziwne rzeczy jeść i pić. A do tego podróżować i nocować w spartańskich warunkach. I budziło to wyłącznie śmiech i ewentualne wzruszanie ramionami. Tak było. A teraz wspomnienia budzą nostalgię, uśmiech i osłupienie! Rany, jak to?
Opowieści okraszone są humorem, niewiarygodnymi jak na obecne czasy zdarzeniami i tekstami, no i niewybrednym językiem, a miejsca akcji rozciągnięte po świecie. Od Islandii przez Norwegię, Czechy, Austrię i najpiękniejsze (dla Autorów) miejsca w Polsce. Kędzierzyn, Białystok czy Osiedle Przyjaźń. Rozmach i rozmaitość!
W trakcie lektury każdy czytelnik z pewnością przypomni sobie swoje „łajdackie opowieści z żarciem w tle”! Przecież wszyscy mamy wspomnienia głupawek wyczynianych w akompaniamencie mrocznych utworów z wytwórni 4AD, które serwował nam Beksiński, czy zgrzyt zębów z zazdrości gdy Niedźwiedzki wpuścił kogoś do studia i na antenę w czasie LP3.
No nie?
Polecam gorąco, znakomita rozrywka i mimo przyrostu dodatkowych zmarszczek od śmiechu odmłodzenie gwarantowane!
Tytuł: Królik po islandzku
Autorzy: Grzegorz Kasdepke, Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Wydawnictwo: Wielka Litera
Moja ocena: 8/10