Komu podobało się „Stulecie Winnych”? To „Kuchennymi drzwiami” wciągnie tak samo. Oderwać się nie mogłam!
Kolejna saga o kobietach, która mnie wciągnęła i zatopiła w niełatwych dla kobiet czasach przełomu XIX i XX w.
Wykorzystywane przez właścicieli ziemskich podkuchenne i samodzielne, ambitne krawcowe. Nieładne ale posażne córki fabrykantów poślubione arystokratycznym utracjuszom z nazwiskiem i dworkiem. Wredne, stare damy przekonane o własnej wyższości wynikającej tylko z urodzenia. Zakłamanie i hipokryzja.
Głęboko zakorzenione przekonania, że chłopskich dzieci się nie kształci (bo po co), a już dziewczynek to nawet pisać i czytać nie trzeba uczyć.
I tak, jak do szału doprowadzała mnie Eufemia, wielkopańskim lekceważeniem dla wszystkich ludzi, tak chyba jeszcze gorsza była Zosia, całkowicie wyzbyta już nawet nie ambicji, ale odrobiny instynktu samozachowawczego ukierunkowanego w chęć rozwoju. Bo nie mieć możliwości i nie znać przykładu to jedno, ale widzieć lepsze życie, mieć wsparcie i wzór, i trwać w zacofaniu z powodu przekonania o byciu głupim i nawet nie chcieć spróbować – to rzeczywiście skrajna głupota.
Na szczęście dennej głupoty matki, nie powiela Klementyna, która wykorzystuje jak może trafiające się jej okazje….
Drażniąca jest nieco samodzielna Antonina, która mimo własnego przykładu, uważa, że kobieta musi wyjść za mąż. Świetna jest Frania, której udaje się brnąć przez to trudne życie mimo permanentnego braku szczęścia w miłości… Barwnie nakreślone postaci kobiet z różnych środowisk i upchniętych w różne relacje i związki. A wszystko to na tle potwornych facetów oraz przyzwoitych mężczyzn. I młodopolskiego Krakowa. Wyspiański, Reymont i Zapolska tam zaglądają przez okna do domów kobiet z rodziny Nowakowskich i ich otoczenia.
Świetne, lecę, pędzę na drugi tom i już wiem, że będę bardzo czekać na trzeci!!!