Dwa lata temu spędziłam tydzień ferii zimowych na Lanzarote. Wyspa mnie zachwyciła. Księżycowy wulkaniczny krajobraz, fantastyczne ogrody kaktusów, genialny reżim architektoniczny Cesara Manrique, piękne plaże, oszałamiający ocean i najlepszy klimat na świecie… tęsknota za Lanzarote spowodowała, że sięgnęłam po „Pocztówki” Agnieszki Lis.
Po przeczytaniu 15% miałam ochotę rzucić w kąt. Opisane postaci i hotel to uosobienie tego wszystkiego, czego w wakacjach AI nie trawię. Koszmarni ludzie o niepojętych dla mnie charakterach i motywacjach. Nieustająco skrzywieni i krytykujący innych, niezadowoleni albo nie do końca, nie lubiący samych siebie i świata wokół. A do tego hotel ze stołówką, barem z imprezami, ludzie nakładający sobie za dużo i zostawiający chlew wszędzie, leżaki wokół basenu i obowiązkowe powroty do hotelu na posiłki! Wrrrr. No nie. Unikam tego w życiu, więc czemu czytam o tym?
Bo Lanzarote, Timanfaya, puste lawowiska, obłędne widoki, niewiarygodne kaktusy i cudowne plaże Papagayo.
I okazuje się, że to miejsce ma moc! Nieoczekiwana wycieczka grupki malkontentów i jej niezwykły przebieg pozwoliły im na przeżycie czegoś, na co świadomie i dobrowolnie by się nie zdecydowali! A ja absolutnie, gdy wrócę na Lanzarote (a wrócę na pewno!) chcę zobaczyć zachód i wschód słońca na lawowisku!
Aby dowiedzieć się co się stało się w czasie wycieczki i jak wpłynęło to na bohaterów przeczytajcie książkę. Jeżeli ckni Wam się za Lanzarote, też ją przeczytajcie.
Niezły obyczaj (chociaż przez pierwszą połowę marzyłam, aby okazał się krwawym kryminałem, z trupami prawie wszystkich bohaterów), z ważnymi wątkami do przemyślenia, i z akcją umiejscowioną w przepięknym miejscu!
Tytuł: Pocztówki
Autor: Agnieszka Lis
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Moja ocena: 7/10
PS. Dzięki tej książce, choć w pamięci pobyłam trochę na niezwykłej i niezapomnianej Lanzarote…