Kocham Joannę Chmielewską. Bezwarunkowo. Bezkrytycznie. Darowałam jej późne, niespecjalnie porywające książki, w imię najcudowniejszych „Całego zdania nieboszczyka”, „Wszystko czerwone”, „Lesia” i reszty wczesnej twórczości.
Zatem na hasło „druga Chmielewska”, „następczyni” itp. łapię się zawsze.
I tym razem też poleciałam kurcgalopkiem, jak mucha do lepu. Z potrzebą ryczenia ze śmiechu, tak aby płoszyć okoliczne konie węglarza. I w nadziei zjechania z kanapy jak ciocia Jadzia ze skarpy w Cieszynie.
I jakby to grzecznie ująć. No nie. No nie i już.
Matylda nie jest Joanną, Natalia Alicją, mamusia Mamusią a Kudełka ani Diabłem, ani Markiem ani panem Muldgaardem.
Doczytałam do 53% i uśmiech nawet nie poruszył kącika moich ust. Niestety. Nie jest śmiesznie, i co gorsza, w ogóle mnie nie zaciekawiło, kto i po co kogoś zabił, i czy ofiara wypadku jest ofiarą potencjalnej ofiary, czy innego zabójcy.
Przykro mi, rzucam, nie kończę.
Kto nie zna Chmielewskiej, może czytać na własną odpowiedzialność. Kto zna, niech sięgnie po pręt do zasłon Alicji i odsunie od siebie tę książkę.
A tak bardzo znowu chciałam…
Tytuł: Stało się
Autor: Magda Kuydowicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Moja ocena: no nie
Mi od „Cecylii …” bardziej podoba się „Morderstwo w pensjonacie” Poli Andrus.
O! A ja kiedyś zaczęłam i po 20% rzuciłam, tak mi się nie podobała☹️
Ale „nie to ładne, co ładne, tylko to co się komu podoba!”?
Zgadzam się z każdym słowem. Opinie świadczą, że niektórym się podoba, ale mi – nie!
I najbardziej bolą te porównania do Chmielewskiej…. to narobienie sobie apetytu – a tu, niestety…
No niestety, reklamowanie się Chmielewską…
A naprawdę w tej chwili Rogoziński i Rudnicka czasem się zbliżają… i dziś zachwyciła mnie Dorota Wójcik i jej „Cecylia…”
Reszta, szkoda gadać!