W trakcie niechętnych zmagań z „Żałobnicą”, któregoś popołudnia z prawdziwą przyjemnością połknęłam niewielką objętościowo, ale wielką emocjami książkę.
„Turbulencje” wciągają, pochłaniają i nie pozostawiają obojętnym. Jak w kalejdoskopie zmieniają się tu bohaterowie i miejsca akcji, a czytelnik nie jest w stanie oderwać się od tego ciągu zdarzeń.
Trzyliterowe kody lotnisk definiują skąd i dokąd przemieszcza się bohater lub bohaterka danego rozdziału. Ale w jaki sposób łączą się ze sobą te historie, jakiego rodzaju turbulencje ich dotykają w tych podróżach przez życie, musicie przeczytać sami.
Świetnie, wciągająco napisane, żywym językiem, budzą emocje, sympatie, antypatie, często pobudzają wyobraźnię do zgadywania, co dalej mogło wydarzyć się w danym wątku. Przedstawiają rozmaite miejsca, ludzi, kultury, światy.
To takie nowoczesne dookoła świata Verne’a, tylko nie w 80 dni, a w kilkadziesiąt godzin. Świat się nam w XXI wieku skurczył, ale nadal żyjemy, myślimy, funkcjonujemy inaczej w różnych zakątkach globu, mamy różne korzenie, inne światopoglądy, różnie definiujemy szczęście, nieszczęście, uczciwość czy samodzielność, prawo do samostanowienia.
Rewelacyjnie uchwycone, na pozór niewidoczne niteczki ludzkich losów, przebiegają obok siebie, przeplatają się, czasem zaczepiają i dzięki nieustannemu pędowi i aktualnym możliwościom podróżowania, oplatają cały nasz świat swoistą pajęczyną.
Znakomite są „Turbulencje”! Przeczytacie w moment, a myśleć o nich będziecie jeszcze długo! Gorąco polecam!
Tytuł: „Turbulencje”
Autor: David Szalay
Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska
Wydawnictwo: „Pauza”
Moja ocena: 10/10