
„Wannę z kolumnadą” Filipa Springera miałam w planach już dawno. Zdążyło się już zestarzeć wznowienie (2020) a ja dopiero sięgnęłam. Zasugerowałam się znalezionymi opiniami innych czytelników i specjalnie na dysku znalazłam kupionego dawno temu ebooka pierwszego wydania (2013). I wreszcie przeczytałam.
Zgadzam się z ogólną tezą autora, że mieszkamy w kraju, w którym nie dba się o szeroko pojętą estetykę i rozsądną urbanizację oraz ochronę środowiska.
Nieustająco żyjemy w zalewie obrzydliwej reklamozy, pastelozy i śmietnikozy.
Ale też nie wiem czy przez te dwanaście lat jednak trochę się poprawiło, czy też ja mam w sobie mniej Smerfa Marudy niż autor. Może mam więcej szczęścia.
Nie bywam w najbardziej popularnych kurortach ani górskich ani nadmorskich, więc nie wiem jak tam to wygląda (zakładam, że być może nawet gorzej) ale w dużych miastach nowo powstające (lub remontowane) galerie handlowe mają na swych ogromnych ścianach loga we własnych kształtach ale zunifikowane kolorystycznie. Podobnie jest z logami sklepów na odrestaurowanych kamienicach na Trakcie Królewskim, i w podobnych miejscach. Ja to odbieram jako postęp. Aczkolwiek reklamoza w mniejszych miejscowościach jest koszmarna. Trzy lata temu przejazd przez Piotrków Trybunalski mnie przeraził. Tam wszędzie nadal wisiały spłowiałe, popękane i naddarte reklamy rodem z lat dziewięćdziesiątych. Martwe, brudne miasto. Pewnie jest takich więcej.
A że w przepisach i ich egzekwowaniu się nic nie zmieniło. Cóż. Dopóki ludzie pchają się do Zakopca i Władka i piszczą z zachwytu a nie bolą ich oczy… Mnie bolały, stąd i tu i tu byłam po razie – ponad trzydzieści lat temu. Głosuję nogami i portfelem, tyle mogę.
Aha, może dlatego że miałam plastykę w szkole i chodziłam do niej opodal Muzeum Narodowego (zatem wycieczki do MNW na okrągło).
Te reportaże zapewne bardziej uderzały w momencie ukazania. Ale nie czarujmy, ci którym pasteloza się podoba, reklamoza nie przeszkadza „bo inni tak robią”, a płachty zasłaniają cudze okna, ich z pewnością nie czytali. I nie przeczytają. Obecnie niektóre rzeczy się zdezaktualizowały, inne po prostu stały się jawne i traktowane „nic się z tym nie da zrobić”.
Pięćdziesiąt lat szarzyzny będzie się pewnie z pięćdziesiąt kolejnych odbijać. A może potem jako społeczeństwo wyrośniemy z chorób wieku dziecięcego.
W każdym razie polecam lekturę (zwłaszcza o mechanizmie Klejnotu Karpacza – to pewnie kwitnie dalej i na większą skalę) choć mnie nie jest tak okropnie w tej Polsce jak autorowi.
Tytuł: Wanna z kolumnadą
Autor: Filip Springer
Wydawnictwo: Czarne 2013
Moja ocena: 7/10