Gdy trzy lata temu, w czasie wakacji poznawałam bohaterów cyklu „Mistrz gry” połykając otwierający tom „Gwiazda Północy, Gwiazda Południa” byłam zadziwiona światem, jaki misternie zbudowała autorka. W kolejnych tomach obraz ten rozrastał się, nabierał szczegółów, wywoływał nowe emocje. Gdy w zeszłym roku przy okazji premiery ostatniego, czwartego tomu, pod tytułem tożsamym z całym cyklem „Mistrz Gry” wpadłam w ten świat, ponownie byłam oszołomiona. Zachwycona kunsztem, całkowicie pochłonięta przygodami bohaterów, rozwiązaniami zagadek, zakończeniami zawikłanych wątków. Ale akurat moja głowa wtedy miała problem. Nie umiałam pisać, nie wierzyłam, że mam cokolwiek do przekazania. Nie miałam w sobie siły Czarnej Róży, Aline.
Teraz, wiedząc, że spędzę krótkie wakacje na Krecie, postanowiłam, że właśnie stąd gdzie spotkałam bohaterów pierwszy raz, opowiem Wam o tym, jak Joanna Lampka zamknęła ich losy.
Nie obawiajcie się, nie będzie spojlerów, nie mam zamiaru opisywać treści żadnego z tomów cyklu, za to bardzo chcę zachęcić Was do jego lektury (moje recenzje poprzednich tomów znajdziecie tu: „Gwiazda Północy, Gwiazda Południa”, „Pan Kamienia Wschodu”, „Królowa Dzikusów”)
Na początek zaznaczam, to cykl, który na tym etapie, może nie tyle wymaga, co zalecane było by czytanie całości i po kolei. Dlaczego? Bo inaczej ominą Was wszystkie kolory świata Cesarstwa Słońca, Królestwa Żeglarzy, neutralnej Sagessi czy dzikiej krainy Północy, niewiarygodnie ciekawie otwierane a potem domykane wątki i historie z każdego z krajów. Rządzące nimi zwyczaje i prawa, różnice kulturowe i społeczne, niektóre ukształtowane naturalnie, inne wręcz systemowo.
Podziwiam to, w jaki sposób w całym cyklu zbudowane są postaci kobiece, i te silne, walczące, i te uległe, upchnięte w kieraty wzorców i tradycji. W ostatnim tomie Aline jest przecież już każdą z kobiet, jest córką, jest matką, jest żoną, kochanką, przyjaciółką, dowódczynią, władczynią, więźniarką, zakładniczką. Musi odnaleźć się w każdej z tych ról, i każdej sprostać.
Świat Kontynentu Zachodniego zmienia się, wieloletnie zawieszenie broni, pewną stagnację zastępuje ciągłe wrzenie, konflikt podsycany jest przez wszystkich, i na wszystkich frontach, a zawsze w imię pokoju. Znamy to prawda? Zawsze moje jest lepsze bo moje. Nie słuchamy innych, nie wchodzimy w cudze buty, okopujemy się na swoich pozycjach i dążymy do narzucenia każdemu swojego światopoglądu. I władzy. Władzy!
Joanna Lampka namalowała obraz pełen szczegółów, żywy od barw, budzący emocje. Tło jest czasem zachwycające, w innych punktach przeraża, trzeba bacznie patrzeć na postaci pierwszego planu, ale i nie przeoczyć tych kryjących się w cieniach opowieści.
„Mistrz Gry” to zarazem kolejna odsłona zabaw autorki z językiem, który pracowicie dopełnia bohaterów, dla każdego jest ważny, o każdym mówi co innego.
Na początku recenzji „Gwiazdy Północy” napisałam, że nie lubię fantasy przez Tolkiena. Teraz kontynuując to zdanie mogę otwarcie powiedzieć, że gdybym zaczęła od Lampki, lubiłabym bardzo!
Żal mi rozstawać się z tym niezwykłym światem, który zachwycał pięknem, mroził okrucieństwem, ogrzewał emocjami, zatrzymywał w miejscu przerażeniem czy ponaglał do pędu ratowania rodziny, kraju, świata.
„Mistrz Gry” to znakomita zabawa ale jeszcze więcej przemyconej w strawnej formie mądrości. Gdy zastanowicie się nad przygodami Aline i jej uniwersum, zobaczycie siebie, i wszystkie mniejsze i większe wszechświaty wokół. Bo czasem trzeba walczyć, czasem odpuścić, czasem poświęcić coś, aby uratować coś innego. Zawsze warto myśleć, wyciągać wnioski z błędów i mieć nadzieję na przyszłość!
Gorąco polecam!
Tytuł: Mistrz Gry
Cykl: Mistrz Gry t.4
Autorka: Joanna Lampka
Wydawnictwo: BookEdit
Moja ocena: 9/10
Autorce dziękuję za cierpliwość, wsparcie i tę fantastyczną historię. Czekam Asiu na więcej Twoich światów, na kolejne bohaterki!