Close

„Pozdrowienia z Wrocławia” – Monika Kowalska

W trzecim tomie cyklu „Dwa miasta”, pod tytułem „Pozdrowienia z Wrocławia” ponownie spotkałam kobiety z rodziny Szubów, które jako dzieci w rodzinie repatriantów z Lwowa, zamieszkały ostatecznie we Wrocławiu. Pamiętacie energiczną Adelę, która pozwoliła się zamknąć w przemocowym małżeństwie? Przerażoną doświadczeniami świata Józię, której czas pozwala powoli odnaleźć spokój w życiu? Petronelę, która pełna radości życia, popada w życie w strachu? A Lwów z ich wspomnień? („Lwowska kołysanka”) A zrujnowany Wrocław, w którym przyszło im żyć? („Wrocławskie tęsknoty”).

Jak potoczyły się ich losy? Czy decyzja Adeli o rozwodzie, tak przecież źle ówcześnie postrzeganym, okaże się wybawieniem dla niej i dla dzieci? Czy Andrzej da im spokój i pozwoli dzieciom dorastać bez nieustającego lęku? A może podejmie próbę nawiązania z nimi relacji? Czy mu się uda?

Choroba Róży oddzieli dziewczynkę na długo od rodziny, jakie konsekwencje będzie to miało w obliczu jej niezwykłej nadwrażliwości?

Józię los dwukrotnie wystawi na próby – jej przyjaciółka Inga będzie rozważać wyjazd „do swoich”, do Niemiec, a dla odmiany z Anglii będą przychodzić listy od pamiętającego Karola. Jak pogodzić się z nadejściem tak wielu potencjalnych zmian w życiu? 

Petronela wreszcie spróbuje zwerbalizować przyczyny swojego strachu, przekazać je w odpowiednie ręce. Tylko czy akurat te ręce rozwiążą jej problemy? A może pomoc nadejdzie w tajemnicy z zupełnie innej strony?

Mam bardzo mieszane uczucia w stosunku do tego tomu historii. Z jednej strony czekałam na nią, chciałam się dowiedzieć „co było dalej”! Ale nie wiem, czy moje oczekiwania były zbyt wysokie, czy nastąpił jakiś przesyt może niedosyt, po prostu coś nie zagrało…

Wiem, że życie pisze najdziwniejsze scenariusze, a Autorka opisuje historię swojej rodziny, więc losy Szubówien zapewne toczyły się tak jak w książce, ale zbyt wiele jest tu zbiegów okoliczności. Tych okrutnych i tych szczęśliwych. Nieoczekiwane spotkania, zwroty, dramatyczne zdarzenia, wieloletnia udręka, z której wybawienie daje nieoczekiwany łut szczęścia. Nie chcę szczegółowo opisywać wątków, które mi nie przypadły do gustu, by nie odbierać Wam radości z lektury tej pięknie napisanej, wielowymiarowej historii, bo tego „Pozdrowieniom z Wrocławia” nie sposób odmówić. Ale poplątania losów ludzkich jest tu zbyt wiele, a tego niezwykłego tła tęsknoty za miastem z którego rodzina musiała wyjechać, i tej budowanej mozolnie miłości do miejsca w którym przyszło żyć, tych zdarzeń z historii, które miały przecież ogromy wpływ na nie, jest zbyt mało. W „Lwowskiej kołysance” Lwów i jego dramatyczna wojenna historia były równie ważne co losy Julii i Pawła. We „Wrocławskich tęsknotach” opowieść o przesiedleńczej tułaczce, niepewnym osiedlaniu się na Dolnym Śląsku, o powolnym zapuszczaniu korzeni w tragicznie przecież zrujnowanym Wrocławiu, także dopełniały historię Adeli, Józi i Neli, budując klimat i bogate tło tej historii.

W „Pozdrowieniach z Wrocławia” zabrakło mi tego tła. Tego cichego bohatera. Mimo pełnej wspomnień wyprawy do Lwowa, nie poczułam go.

W ogóle nie przypadły mi do gustu nieco metafizyczne wątki, Róża i jej przesadna wrażliwość na inne światy, Julia we Lwowie… Może dlatego, że ja jestem realistką do bólu, a może dlatego, że nie spodziewałam się tak szeroko opisanego wątku, nawet nie wiem jak to nazwać, paranormalnego? Mistycznego?

Ale podtrzymuję to co napisałam wcześniej, „wiem, że życie pisze najdziwniejsze scenariusze, a Autorka opisuje historię swojej rodziny”, więc przyjmuję, że tak było, to tylko mnie tym razem nie przypasowało.

Książkę połknęłam już jakiś czas temu, ale bardzo długo nie mogłam zebrać się do napisania recenzji. Właśnie dlatego, że dwa pierwsze tomy tak bardzo mnie ujęły, nie mogłam pojąć dlaczego trzeci nie. I jak to wyrazić. Ale chyba już wiem, tamte były o „dwóch miastach”. Ten trzeci jest po prostu kontynuacją historii rodziny, która te miasta wiąże, ale samych „miast” tym razem jakoś nie poczułam.

Niemniej polecam Wam „Pozdrowienia z Wrocławia”. To pięknie opisana historia więzów rodzinnych i miłości sióstr, w niełatwych czasach, w zaskakujących relacjach, w obliczu trudności, z którymi poradzą sobie korzystając z wzajemnego wsparcia. Cały cykl budzi mnóstwo czytelniczych emocji, a dodatkowo szata graficzna okładek jest urzekająca.

Tytuł: Pozdrowienia z Wrocławia

Cykl: Dwa miasta

Autorka: Monika Kowalska

Wydawnictwo: Książnica

Moja ocena: 7/10

Wydawnictwu Książnica bardzo dziękuję za egzemplarz recenzencki.

Leave a Reply

Your email address will not be published.

© 2024 Co Aśka przeczytała... | WordPress Theme: Annina Free by CrestaProject.