Pokochałam Władysława Łokietka, w wydaniu Elżbiety Cherezińskiej, całym sercem. Wiecznie walczący, nieustannie łączący wyrywane mu skrawki kraju, którego został królem.
I ten przydomek, „Łokietek”… a powinien być Władysław Wielki, bo przecież jemu zawdzięczamy to, że Kazimierz mógł w spokoju (względnym, to jednak nadal średniowiecze), zmieniać Polskę z drewnianej w murowaną.
Wspaniała pięciotomowa opowieść dobiegła końca. Władysław z kolejno wyszarpywanych kawałków ziemi zbudował swoje Odrodzone Królestwo.
Po raz kolejny spotykamy na ponad ośmiuset stronach powieści króla Władysława, który bywa dla czytelnika swojskim Władkiem. Mężem, ojcem, człowiekiem pełnym wahań, rozterek, uczuć. A także jego wspaniałą, cierpliwą i mądrą żonę Jadwigę. Pojawiają się w tle ich dzieci, mądra królowa Węgier Elżbieta czy długo chorujący Kazimierz.
Jest i Borutka, herbu Wrończyk, niezmordowanie lojalny giermek i rycerz przyboczny króla, a także Grunhagen, zielonooki karzeł, z jego nieustająco dwojaką misją.
Rikissa, bis regina, mądra, piękna, kochająca Henryka z Lipy i kraj swojego ojca, Starszą Polskę. I zauroczony nią, ale i głodny wielkich władczych sukcesów Jan Luksemburski na czeskim tronie.
Parada dostojników Zakonu Krzyżackiego z powściągliwym i sprytnym Zyghardem, żądnym władzy Lutherem, czy okrutnym Ottonem.
Kobiety Starszej Krwi z Matką Jemiołą i Starcy z Jarogniewem Półtoraokim.
Wszyscy oni powodują, że czas klejenia skrawków Polski przez Władysława ożywa w oczach czytelnika. Ta historia dzieję się tu i teraz, na mojej kanapie, na Twoim fotelu. W naszych głowach.
Wojna z Zakonem szarpie granicą, wewnętrzne tarcia ambitnych komturów prowadzą do morderstwa Wielkiego Mistrza. Kolejny jest żądny krwi, władzy, ziemi dla Zakonu. Krzyżacy gotują się do wojny z Polską.
Na południu Jan Luksemburski nie przestaje marzyć o wielkiej władzy. Hołduje Śląsk, północne księstewka włoskie same pchają mu się do rąk, a Mistrz Krzyżacki proponuje wspólny rozbiór Polski.
Szpiedzy, układy, rozmowy, zrywane traktaty, bitwy, zamachy… krwawe czasy, nieustająca wojna.
Mało mi było w tym tomie kobiet i tego co wokół nich się działo. Mało Jadwigi, Rikissy, Jemioły… ale to taki czas w tej historii, wojna przyćmiewa wszystko, a Elżbieta Cherezińska z równym kunsztem i pietyzmem opisuje szelest sukien, piękno detali strojów, ale i szum lasu, plusk wody, co i tętent ciężkich koni i brzęk oręża na polu bitwy! A nade wszystko ożywia bohaterów!
Pozwalam sobie tu umieścić dwa cytaty, które zachwyciły mnie tak, że nie mogą mi zaginąć. Oddają jak genialnie Autorka żonglując słowem nadaje bohaterom charakteru. Zwróćcie uwagę jak w pierwszym, król z przyjmującego rady Władysława, staje się Władkiem gdy żartuje sam z siebie!
„Mamy pokój z cesarzem w sprawie Brandenburgii, możemy pójść krok dalej i włączyć się do ligi antyluksemburskiej.
— I dać wciągnąć w wojnę z królem Janem? Teraz, gdy mamy do rozwiązania sprawę z Krzyżakami? — zaooponował Bogoria.
— Popieram opinię Bogorii: jestem przeciwny wstępowaniu do ligi — podtrzymał kasztelan Nawój.
— A ty, wojewodo?
— Zgadzam się z nimi, królu — potwierdził Spycimir.
Popatrzył na swoich ludzi.
— Dziękuję wam za rady — powiedział.
— Co zrobisz, panie? — niespokojnie spytał Bogoria.
— No to uradziliśmy — zgryźliwie powiedział Bogoria i strzepnął rękawami.
— Nie bocz się — mrugnął do niego Władek. — Ja już długo nie pożyję, jak mój syn zostanie królem, będziesz sobie radził do woli.
— Królu?! — krzyknął oburzony Jarosław Bogoria.
— No co? — lekceważąco wzruszył ramionami Władek. — Starszy ode mnie jest już tylko papież.”
s.570
W drugim ruszając w bitwę w mlecznej mgle, jest Władkiem, którego wizja walki niesie na skrzydłach odwagi, ale i nie brakuje mu dowcipu!
„— Tu jestem! — zameldował się Borutka.
— A ja z lewej — dorzucił Grunhagen.
— To znaczy, że ja jestem pośrodku — parsknął śmiechem Władek.”
s.676
Dzięki takiemu przedstawianiu króla, ale i innych bohaterów, ta historyczna saga nie jest nudnym dziełem! Jest genialną, porywającą opowieścią!
Opis walki Króla Władysława z Wielkim Komturem to absolutne mistrzostwo! Dech mi zaparło, serce stanęło! Zgrzałam się i spociłam! Słyszałam śpiew miecza Bolesława Śmiałego! Widziałam ten cios!
To, co robi Autorka, to nie jest zwykłe opisywanie zdarzeń, to niezwykła umiejętność budowania plastycznych i przestrzennych emocji! To obrazy, dźwięki, zapachy, odczucia fizyczne i zmysłowe!
Arcywspaniale!
Myślałam, że te książki to znakomity materiał na film. Ale nie! Żaden film nie odda przecież walki w kujawskiej mgle! Nie zobrazuje myśli i uczuć Króla w tej walce! Tylko tekst, słowa, frazy, które w wyobraźni czytelnika to wszystko budują! Tylko we własnej głowie możemy jednocześnie widzieć biały opar mgły, czuć jego wilgoć, zapach ziemi, słyszeć jak jednocześnie tłumi i podkreśla dźwięki! Czuć lęk i niepewność przed tym co kryje…
„Odrodzone Królestwo” to fantastyczny finał pięcioksięgu o Władysławie Wielkim zwanym Łokietkiem! Elżbieta Cherezińska napisała ten cykl, oddając należyty hołd królowi, którego wielkości nie doceniamy!
Wielka historia a przy tym rewelacyjna, żywa przygoda. I kolorowe, fascynujące średniowiecze w tle!
Wspaniałe zwieńczenie cyklu, który polecam w całości, ale i pojedynczo! A sama czekam niecierpliwie kogo obierze na (mam nadzieję) bohaterkę następnej książki Autorka! Już nie mogę się doczekać!
Tytuł: Odrodzone Królestwo
Cykl: Odrodzone Królestwo t. V
Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Moja ocena: 20/10
Wyobraźcie sobie jak pokochałam niewysokiego króla, skoro popłakałam się wczoraj straszliwie.
Prawie 700 lat po jego śmierci!
Recenzje poprzednich tomów cyklu:
„Korona śniegu i krwi”
„Niewidzialna korona”
„Płomienna korona”
„Wojenna korona”
Wydawnictwu Zysk i S-ka dziękuję za egzemplarz recenzencki!